Pobudkę tego dnia mieliśmy bardzo wcześnie, czekał nas dzień transportu do Panamy.
Hotel, w którym aktualnie się znajdowaliśmy zlokalizowany jest ok 15 minut spacerem od lotniska. Ma też w ofercie udogodnienia, właśnie dla osób, które udają się na lotnisko, jak bezpłatny transport na lotnisko oraz śniadanie do pokoju o dowolnej porze. W opiniach czytaliśmy, że nawet o 3:00 rano są w stanie przygotować śniadanie.
Niestety pomylili się w naszym zamówieniu i dostaliśmy na słodko, ale wybaczamy im, bo naprawdę sympatycznie nam się mieszkało.
Droga do Panamy jest z międzylądowaniem w San Jose i wreszcie docieramy! Z okien samolotu widzę piękną panoramę Panamy ze strzelistymi drapaczami chmur. Nasz 50 kraj!!!!
Jak to brzmi, nie mogę w to uwierzyć. Jak to możliwe. W wieku 24 lat po raz pierwszy poleciałam za granicę, wcześniej tylko wakacje u babci. Nieprawdopodobne… Jakbym powiedziała to młodszej wersji siebie, to by nie uwierzyła i byłaby przerażona, że przecież nie dam rady!
A tu właśnie drepczę po 50 kraju z plecakiem i zakwasami po zdobyciu wulkanu.
Życie jest tak ciekawe i zaskakujące!
Poszliśmy na spacer, którego głównym celem był obiad w dość ciekawym miejscu.
Restauracja Coca-Cola, otwarta w 1875 roku, została wpisana nawet na listę UNESCO.
Jako jedyna na świecie może używać nazwy Coca Cola bezpłatnie, ponieważ w chwili jej powstania nie istniało prawo autorskie.
Miejsce to odwiedzali m.in. Fidel Castro, Che Guevara, Evita Peron, Julio Iglesiasa czy Daniel Craig podczas kręcenia zdjęć do kolejnego odcinka o agencie 007. A także Pierce Brosnan podczas realizacji zdjęć do „Krawca z Panamy”.
Zjedliśmy tutaj smaczne jedzenie, dziwne bo tanio, a jeszcze dziwniejsze było to, że było prawie pusto. Po takim miejscu spodziewałam się tłumów, ale schowana w uliczkach Casco Viejo, restauracja nadal zachowała swój autentyczny i kameralnych charakter.
Ruszamy dalej na spacer po Panamie.