Startujemy z Warszawy o godz. 6:05.
Poranek to najbardziej zatłoczony moment na lotnisku w Chopinie i już nie raz przekonaliśmy się, że kolejka do bramek bezpieczeństwa może zabrać mnóstwo czasu, dlatego na lotnisko docieramy już 3 godziny wcześniej.
Mamy też postanowienie codziennie wrzucać filmy na youtuba z przebiegu dnia, także jeśli ktoś woli oglądać niż czytać to zapraszamy na nasz kanał: Pamar Travel.
Jesteśmy bardzo podekscytowani. To będzie nasz pierwszy raz w jakiejkolwiek Ameryce!
Plan jest ambitny, mamy nadzieję, że uda zobaczyć wszystko, co sobie wymarzyliśmy.
Zdecydowaliśmy się na podróż tylko z bagażem podręcznym, z kilku powodów. Tańszy bilet, nie trzeba się martwić o zgubienie bagażu, nie musimy czekać na bagaże. Maksymalnie możemy wziąć do podręcznego 10 kg, co sprawia, że nie zapakujemy za dużo i będziemy nosili mniej na plecach.
O 8:15 dolatujemy do Amsterdamu, tu mamy chwilę przesiadki o 10:20 startujemy do Paryża. Ponownie godzina oczekiwania i wreszcie o 13:10 wsiadamy w samolot do San Jose, aby wylądować o 17:50 lokalnego czasu na Kostaryce po 11-godzinnej podróży.
Kostaryka nie zmienia czasu, tak jak w Europie, w związku z czym czasem zmiana czasu jest o 6 godzin, a czasem, tak jak w naszym przypadku o 7 do tyłu.
Wiedzieliśmy, że po wylądowaniu będzie już ciemno, a opinia San Jose jako najniebezpieczniejszej stolicy Ameryki Środkowej działa na wyobraźnię.
Więc pierwszego dnia, aby uniknąć niechcianych przygód jedziemy bezpiecznie umówionym transportem prosto do hotelu i nie przewidujemy spacerów. Pod koniec zeszłego roku w tym niewielkim kraju zamordowano około 900 osób, w tym również turystów na tle rabunkowym.
Kostaryka reklamuje się jako najbezpieczniejszy kraj w Ameryce Środkowej. Ale jednak ostrzegają, żeby nie chodzić z aparatem czy telefonem na wierzchu, nie zapuszczać się w mało popularne uliczki i nie chodzić po zmroku. Kolczaste ogrodzenia i zabezpieczenia pod napięciem jednak świadczą że jednak w porównaniu do Europy nie jest aż tak bezpiecznie jakby chcieli uchodzić.
Tymczasem docieramy do hotelu. Jest czysto, ale lata świetności hotel ma już dawno za sobą. Wszystko jest bardzo stare i zużyte. Wybraliśmy go z uwagi na ogrom zieleni wewnątrz, dżungla wewnątrz budynku. Jednak cienkie ściany i niedomknięte okna sprawiały, że noc była przerywana i obudziłam się niewyspana.
Ten stan będzie mi towarzyszył przez większość podróży, co nie zmienia faktu, że po kilku minutach porannego zamroczenia, przychodziło podekscytowanie nadchodzącymi przygodami.