Dziś wylatujemy, ale dopiero wieczorem. Także jeszcze kilka spraw mamy sobie do wyjaśnienia z Helsinkami.
Przede wszystkim sauna, która jest jednym z symboli Finlandii. Oczywiście dostępna była w hotelu, z czego chętnie korzystaliśmy. W niedzielny poranek postanowiliśmy również z samego rana udać się do kompleksu saun i basenów u wybrzeży Bałtyku - Allas Sea Pool.
Pomiędzy saunami przebiegaliśmy po zaśnieżonych ścieżkach. Największego szoku jednak doznałam przy wejściu do basenu. Wiedziałam, że woda jest podgrzewana, ale spodziewałam się czegoś w stylu naszych termalnych wód. Tymczasem wcale nie było aż tak ciepło, a wyjście z basenu było iście heroicznym wyczynem. Już łatwiej było wyjść z sauny i wytarzać się w śniegu niż z tego basenu. Mokre zmarznięte ciało, owiewał zimny, przejmujący wiatr, a mokry ręcznik nie przynosił ulgi. Telepaliśmy się jak galaretki.
Dużo śmiechu, skoków temperatury, tarzania się w śniegu, biegania między saunami - to był bardzo orzeźwiający poranek.
Jeden z basenów w kompleksie oferował wodę prosto z Bałtyku, ale jakoś się nie odważyliśmy. Finowie natomiast zupełnie niewzruszenie wchodzili po oblodzonych stopniach do tej lodowatej wody.
Przyjrzyjmy się teraz tradycji saunowania. Pierwotne sauny miały za zadanie chronić przed mroźnymi zimami. Wówczas palenisko ułożone z kamieni, posypywano śniegiem. Z czasem pomieszczenia, w których była sauna stały się centralnym miejscem każdego domostwa. To tutaj miały miejsce najważniejsze wydarzenia i celebracje, odbywały się porody, kształtowały tradycje, wierzono, że w saunie mieszka duch domu.
Sauna pozwalała również dbać o higienę. Najpierw oczyszczano się dzięki poceniu, smagano brzozowymi gałązkami, a następnie tarzano w śniegu lub kąpano się w rzece.
Obecnie, niemalże w każdym domu jest sauna, a turyści mogą korzystać z kompleksów saun, zlokalizowanych w większych miastach lub w małych, malowniczych, turystycznych miejscowościach, a także w hotelach.