Po saunach wróciliśmy wymeldować się z hotelu i poszliśmy zobaczyć dwa ciekawe obiekty sakralne.
Pierwszy z nich to Kaplica Ciszy Kamppi. Ulokowana w centrum miasta mała budowla w kształcie donicy daje możliwość spokojnej modlitwy. Niestety okazało się, że weekendy kaplica jest zamknięta. Dziwne bardzo, czyżby ze względu na turystów, którzy naruszają tę strefę ciszy i kontemplacji? Zagadka pozostanie nierozwiązana. A z internetu wiem, że cała kaplica ma bardzo skromne, drewniane wnętrze, dwa rzędy ławek, ołtarz, a światło dociera przez świetliki w suficie.
Drugi obiekt to luterański kościół w skale Temppeliaukio, który został wybudowany w 1969 r.
Uznawany jest za jeden z najpiękniejszych kościołów na świecie. Z zewnątrz łatwo go przeoczyć, wygląda niepozornie i wtapia się w otoczenie. W środku możemy podziwiać ciekawe połączenie skalnej jaskini z nowoczesnym szklanym sufitem, przez który wpada naturalne światło. Turyści kierują się głównie na balkon, skąd można zrobić najciekawsze zdjęcia.
My trafiliśmy troszkę pechowo, ponieważ w kościele rozstawiała się ekipa filmowa, przez co kościół przypominał trochę plan filmowy.
Nasz czas w Helsinkach powoli dobiegał końca. Planowaliśmy jeszcze zjeść obiad i ruszyć już na lotnisko.
Chcieliśmy na koniec zjeść zupę rybną w hali, ale okazała się zamknięta.
Tuż obok na placu targowym Kauppatori rozstawione były stoiska z jedzeniem. Wybraliśmy jedno z nich. Pod plandeką, przy małych stolikach zjedliśmy fiński street food: zupa rybna oraz pyszne, małe rybki. Wszystko smakowało świetnie. Posileni ruszyliśmy na lotnisko.