Ten dzień upłynął pod znakiem Islamu. Zwiedzaliśmy Kairuan. To czwarte święte miasto Islamu po Mekce, Medynie i Jerozolimie. Kairuan oznacza “punkt skrzyżowania karawan”, a jego starówka jest jedną z trzech tunezyjskich starówek wpisanych na listę UNESCO, razem z Tunisem i Souse. Główna brama starówki pojawia się w filmie o przygodach o Indiana Jones.
W Kairuan zobaczyliśmy Wielki Meczet Sidi Ukby. Pierwszy meczet został zbudowany w 670 roku, przez Ukbę ibn Nafi, założyciela Kairuanu. Uległ jednak zniszczeniu i w 863 r. powstał drugi. To najważniejszy meczet w Afryce Północnej. Muzułmanie wierzą, że jeśli nie mają możliwości udania się na pielgrzymkę do Mekki, to mogą pójść 7 razy do Kairuan.
Meczet ma prostą bryłę z grubymi murami. Przypomina cytadelę. W środku jest 420 rzymskich kolumn, które mają ponad 2000 lat i zostały sprowadzone z różnych budowli rzymskich, bizantyjskich i chrześcijańskich. Przed meczetem znajduje się dziedziniec, który wyłożony jest płytami, lekko nachylonymi w stronę znajdującego się na środku otworu. Pod posadzką jest cysterna z IX w., zbierająca wodę deszczową.
Meczet wraz z dziedzińcem ma powierzchnię około 9 tys. metrów kwadratowych, a obwód jego murów wynosi 405 metrów.
Tutaj zauważamy znaczną różnicę pomiędzy islamem w Turcji i Tunezji. W Turcji bez problemu można było wchodzić do meczetów, natomiast w Tunezji nie weszliśmy do żadnego. Mogliśmy tylko zaglądać przez otwarte drzwi.
Drugi meczet, który oglądamy to Meczet Fryzjera Sidi Sahab, zwany też Meczetem Cyrulika. Świątynia pochodzi z XVI w. Zbudowali ją andaluzyjscy Maurowie, co widać w udekorowanych płytkami ścianach. W meczecie mieści się grób Abu Zama el-Belawiego, przyjaciela Mahometa. Nosił on przy sobie trzy włosy z brody Mahometa, dlatego był znany jako fryzjer. Przy okazji zwiedzania tego miejsca, dowiedzieliśmy się również o okrutnym procederze obrzezania chłopców, którego dokonywali właśnie fryzjerzy nożyczkami w meczecie. Dopiero pierwszy prezydent kraju Habib Burgiba, nakazał aby obrzezanie odbywało się w szpitalu. O dziwo wywołało to protesty ze strony wierzących jako atak na ich odwieczną tradycję.
Prezydent poszedł na ustępstwo i zezwolił na obrzezanie w meczetach, ale musi się to odbywać przez lekarza. Czy tak jest rzeczywiście, trudno to egzekwować i sprawdzać. Aż skóra cierpnie na samą myśl o tym, jakie cierpienie zadają dorośli dzieciom w imię religii i sztucznie wymyślonych praw.
Nawet nie chcę już przytaczać szczegółów tej okrutnej procedury.
Teren meczetu mogliśmy zobaczyć tylko w wyznaczonych miejscach. Choć piękny, wywoływał u mnie smutek, na myśl o tym, ile rozdzierającego płaczu musiały słyszeć te ściany.