Opuszczamy miejscowość Douz, zwaną Bramą Sahary.
Ten dzień ponownie ma obfitować w masę ciekawych miejsc. Pierwszym z nich jest Chott Jerid – największe słone jezioro w Afryce…
Zobaczyliśmy ogromną białą przestrzeń. Wygląda to niezwykle malowniczo. Dzisiejsze słone jezioro, to dawne morze. Znajduje się na styku pustyni piaszczystej i skalnej. W tych trudnych warunkach, kiedy opadów jest niewiele, a temperatura sięga 50, a nawet 60 stopni C, woda szybko wyparowuje, a latem jezioro wysycha zupełnie.
Nasz przewodnik zachęcał do spacerowania na boso po słonej powierzchni. Ochoczo na to przystajemy. Nie jest to może mięciutki spacer po piasku, raczej dość szorstki masaż dla stóp.
Ja jako początkująca tiktokerka, postanowiłam nagrać “skakanego” tiktoka z tego dnia. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Wręczyłam Pawłowi telefon i powiedziałam, że wykonam kilka skoków, potem wybiorę najlepsze ujęcie.
Skok za skokiem, a pod stopami coraz bardziej miękko. Aż wylądowałam po kostki w gęstym błocie…
Na szczęście w autobusie miałam mokre chusteczki. Zużywając całe opakowanie, udało mi się doprowadzić się do porządku.
W tym miejscu chciałabym podziękować Pawłowi, że dzielnie podtrzymał mnie, gdy czyściłam stopy, zamiast tarzać się ze śmiechu… chociaż prawdopodobnie nie zrobił tego z obawy przed błotem…
Moja przygoda z tiktokiem na ten dzień została zakończona…
A ja dowiedziałam się, dlaczego to jest jezioro, tam faktycznie jest woda. Niewiele, ale wystarcza, aby pod jak się okazuje kruchą skorupą soli, tworzyło się błoto. Jak to dobrze, że ja w butach nie próbowałam skakać…