Dzień przeznaczony na lenistwo.
W zasadzie ten dzień można opisać w kilku słowach: kąpiele, jedzenie, spacery.
Aż trudno powiedzieć, na czym zleciał nam dzień. Ale z pewnością nie dłużył się. Cieszyliśmy się wodą, słońcem, pięknem Chorwacji i swoim towarzystwem.
Michaś oglądał kraby i udawał przewodnika: "Zapraszam! To są kraby!" Nasz Trzylatek ma dość ostrożne podejście do wody. Chociaż tata jest ratownikiem wodnym oraz instruktorem pływania, to jednak synek nie podziela jego entuzjazmu do moczenia się w wodzie. Pływał w kole z wujkiem, nosił wodę w konewce na plaży i grabił kamyki.
Z kolei woda to żywioł Adasia. Czuje się w niej wyśmienicie. Adaś zaliczył swojego pierwszego, niespodziewanego nura. Intuicyjnie zamknął buzię i nie nałykał się wody, ale minę miał mocno zdziwioną.
W zatoce dość szybko w wodzie robi się piaszczyste podłoże, więc można spokojnie spacerować, a woda długo jest płytka i ciepła. Warunki idealne.
Wieczorem zamówiliśmy pizze do domu i razem zjedliśmy na tarasie.
Po raz pierwszy spróbowałam również deseru semifredo, który jest połączniem ciasta i lodów.
Gdy Michaś zasnął, jego rodzice wybrali się na nocny spacer. Po powrocie Ewela z dumą oznajmiła: Martysiu, spełniłam Twoje marzenie: wykąpałam się w morzu w środku nocy.
Oooooooo… no przecież to moje marzenie! Poczułam się zmotywowana, ale nie na tyle żeby wychodzić z ciepłego łóżka. Zostawiam to sobie na jutro, przecież pogoda się nie zmieni :P