I pora na spełnienie naszego marzenia! Odwiedzimy nowy kraj!
Jaka to przyjemna świadomość widzieć, jak mapa Europy się kurczy.
Jedziemy do Bośni i Hercegowiny.
Na granicy ogarnęła nas panika, która rosła z każdą chwilą. Mianowcie, uświadomiliśmy sobie, że opuszczamy Unię Europejską, a nie mamy żadnych dokumentów na busa, którego właścicielem jest Kamil, który z nami nie jechał.
Także mamy nie swój samochód, w dodatku nawet nie wzięliśmy dowodu rejestracyjnego.
Pan celnik zapytał do kogo należy bus, ale zrobił to tak agresywnie, że już straciłam nadzieję, że przekroczymy granicę.
Łukasz odpowiedział, że do brata… i udało się!
Przekroczyliśmy granicę!
Juhuuu
41 kraj na naszej liście, a Michasia 6 (Polska, Turcja, Czechy, Austria, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina).
Pierwszy przystanek to Mostar. I to był dobry pomysł. Co prawda już i tak było sporo turystów, ale jak się okazało w chwili wyjazdu, potem było znacznie gorzej, goręcej i bardziej tłoczno.
Mostar to największe miasto Hercegowiny, a piąte całego kraju.
Jeśli chodzi o grupy etniczne, to najwięcej jest tutaj Chorwatów, następnie Bośniaków, Serbów i … Jugosławian.
I tak się zastanawiam, dlaczego ktoś identyfikuje się jako Jugosławianin, skoro ten kraj składał się z kilku mniejszych, które teraz istnieją?
Temat ciekawy, ale jak się dowiedzieć więcej?
Z powodu tak dużej różnorodności etnicznej, mamy tez do czynienia z odmiennością religijną. Mamy katolików, muzułmanów i prawosławnych.
To powoduje, że miast jest bardzo różnorodne, ma różne świątynie i zabytki. Ale ta różnorodność była również przyczyną krwawych walk w 1992 r. Zginęło wówczas wielu mieszkańców, miasto zostało zniszczone.
Dzisiaj się mówi, że w Mostarze jest bezpiecznie.
Jednak te walki miały miejsce 30 lat temu, więc tutaj wciąż żyją ludzie, którzy stracili kogoś bliskiego i mają żal do swoich dzisiejszych sąsiadów.
Za każdym razem, gdy jestem na Bałkanach mam takie poczucie napiętej atmosfery i jak zawsze ogromną nadzieję, że to się już nie powtórzy.
Mostar pięknie się odbudowuje, dzięki pomocy również organizacji międzynarodowych. W mieście wciąż straszą ślady po walkach, jeszcze nie wszystko sprzątnięto. A może nawet nie powinno się, trzeba pamiętać i starać się, aby te czasy już nie wróciły.
Nazwa miasta pochodzi od słowa ’mostari’ oznaczającego ’strażników mostu’. a symbolem jest oczywiście stary most o charakterystycznym kształcie, przerzucony nad rzeką Neretwą. To właśnie dla tego widoku ściągają tutaj turyści z całego świata.
Stary Most powstał w 1566 i aż do wojny w latach 90-tych opierał się wszelkim zawirowaniom. Niestety chorwacka armia dokonała tego, czego nie zrobiły poprzednie pokolenia i most zniszczyła. Było to bardzo symboliczne wydarzenie, ponieważ most jednoczył różnorodną ludność, jego zniszczenie spowodowało podział na katolicką część chorwacką i muzułmańską bośniacką.
Most odbudowano w 2004 roku dzięki wsparciu międzynarodowemu i obecnie znajduje się na liście UNESCO. Oryginalne fragmenty mostu można odnaleźć w muzeum poświęconemu historii mostu.
Oczywiście zwiedzanie miasta rozpoczęliśmy od przejścia przez ten niezwykle malowniczy obiekt.
Stary Most ma 4 metry szerokości, 30 metrów długości, a jego wysokość nad wodą to 24 metry.
Co roku w lipcu odbywają się tutaj zawody Red Bull Cliff Diving World Series, ale każdego dnia w sezonie można zobaczyć śmiałków, którzy za uzbieraną kwotę wykonują skok do wody.
Przy zejściu z mostu można zauważyć kamień z napisem "don't forget '93".
Tuż za most rozpościera się bazar Kujundžiluk. Ciasne uliczki otoczone zabytkowymi kamienicami wypełnione są licznymi straganami, pamiątkami i restauracjami. Michasia z kolei fascynowały liczne budki z lodami. A że w tacie ma sojusznika, to postój na lody musiał być.
Brukowana uliczka zaprowadziła nas do meczetu
Koski Mehmed PashaOryginał powstał w 1618 r., ale uległ zniszczeniu podczas wojny. Dzisiaj możemy podziwiać odbudowany obiekt.
Wejście do meczetu jest płatne, ale warto z dwóch powodów. Po pierwsze to rzadka możliwość wdrapania się na minaret, a po drugie, gdy już tam wejdziemy zobaczymy niesamowity widok na Stary Most.
Schody oczywiście są mega ciasne, strome i wyślizgane. Mimo to Michaś uparł się, że on “siam”, no i wszedł siam. Z tatą za rękę, mokrą grzywką i determinacją w oczach wszedł na samą górę i bez cienia strachu podziwiał widok, który się przed nim rozpościerał.
To było coś pięknego.
Dużo trudniejsze okazało się schodzenie, zwłaszcza kiedy trzeba było się z kimś minąć. Michaś najpierw próbował samodzielnie, ale to okazało się za trudne. Schody były zbyt wysokie dla niego, a napierający ludzie, którzy go nie zauważyli, niepokoili go, więc na dół dotarł na rękach u taty.
Będąc na górze zauważyliśmy małą kamienną plażę. Postanowiliśmy z Pawłem zajrzeć na nią. W tym czasie Michaś z rodzicami poszli odpocząć. Plaża choć urocza była usytuowana w taki sposób, że oprócz rzeki nie było żadnych widoków. Za to Michaś załapał się na popisowy skok z mostu, także oni dokonali lepszego wyboru.
Pora na obiad. Zamówiliśmy z Pawłem naszą ulubioną pozycję, czyli talerz lokalnych potraw. W Bośni i Hercegowinie mamy oczywiście kuchnię bałkańską charakteryzującą się pysznymi grillowanymi mięsami. Jako lokalne potrawy znajdziemy szopską sałatę, pljeskavicę, cevapcici, burek i ajwar oraz wiele innych pyszności, znanych nam już z podróży do innych krajów na półwyspie bałkańskim
Jednak płacąc rachunek doznaliśmy szoku. 120 zł za naszą dwójkę na ogromną porcję jedzenia!
Sałatki, zupy, talerz mięs i napoje. W Chorwacji co najmniej 100 zł więcej byśmy zapłacili. I jeszcze jedliśmy w samym środku turystycznej części Mostaru!
To co by było, gdybyśmy poszli do normalnej knajpy?
Wracając do samochodu przeszliśmy również przez uroczy
Krzywy Most.
Powstał w 1558 r. nad rzeką Radobolija. Wojnę przetrwał, ale został mocno uszkodzony, więc zawalił się podczas powodzi w 1999 r.
Odbudowano go 2 lata później, kształtem jest podobny do Starego Mostu, ale jest znacznie mniejszy, wygląda ślicznie w otoczeniu zieleni i kamiennych domów.
Po obiedzie opuszczamy Mostar. Przepiękne, widokówkowe miasteczko. Jedziemy do kolejnego miejsca w Bośni i Hercegowinie.