Rano wstaliśmy dość wcześnie, ale Michaś spał mocno i uparcie. Nikt nie miał sumienia go budzić. Wreszcie otworzył oczy, usiadł na baczność, natychmiast ściągnął koszulkę od piżmaki i mówi: “Jedziemy?”
No to jedziemy.
Ponownie, chłopcy super dali radę. Michał dokazywał radośnie, a Adaś pomimo tego, że jest nadwrażliwy na dźwięki i zamieszanie miał w sobie dużo cierpliwości.
Nasza miejscowość nazywała się Stobrec. To małe, ciasne miasteczko, niezbyt turystyczne i niezbyt zatłoczone. W restauracjach raczej pusto, jedno stoisko z ofertą wycieczek, nie dzieje się za wiele. Ale spełnia kilka istotnych warunków:
- Mieliśmy super apartamenty z kuchnią blisko plaży i parkingiem, to ważne, zaparkować bezpłtanie busa przy ulicy tak ciasnego miasteczka jest niemalże niemożliwe, więc parking był obowiązkowym warunkiem.
- Lidl - wiem, jak to brzmi, ale Ewela i Adaś muszą mieć specjalne jedzonko, nie mogą tak po prostu zjeść w mcdonaldzie czy w pizzerii. Małe sklepiki nie dostarczą im potrzebnych produktów, dlatego Lidl musiał być.
- Blisko do granicy z Bośnią i Hercegowiną
Wszystkie te warunki razem stanowiły nie lada wyzwanie dla nas. Wreszcie udało się zarezerwować niemalże idealny nocleg.
Nasi gospodarze okazali się przemiłymi ludźmi, którzy codziennie coś nam dawali. Na dobry początek piwo, likier własnej roboty, ciasto, lody itd.
Na dole ulokował się Adaś z rodzicami, mieli zadaszony taras ze stolikami i krzesłami, więc Adaś mógł jeść na powietrzu śniadanka.
My z kolei zajęliśmy poddasze. Co prawda bez tarasu, ale i tak było bardzo przyjemnie. Nasz apartament miał dwie sypialnie i ogromny salon z kuchnią, co idealnie nadawało się, do zabawy w berka i grania w piłkę.
Żartowaliśmy z Pawłem, że po tych wakacjach, rodzice nie poznają swojego Trzylatka, po nieodpowiedzialnych zachowaniach cioci i wuja.
Rozpakowywanie busa trwało dłuższą chwilę, a kiedy już udało nam się rozlokować, dowiedzieliśmy się od naszej gospodyni, że w pobliżu mamy dwie plaże.
Zdecydowaliśmy się zobaczyć tę bliżej z nas.
Była niesamowicie kamienista. Chłopcy mieli buciki, które ich chroniły, część dorosłej ekipy również, ale my z Pawłem oczywiście, oj tam, oj tam, damy rady. No i męczyliśmy się bardzo.
Posiedzieliśmy chwilkę na plaży i już zrobiło się ciemno.
Panowie posiedzieli trochę dłużej przy piwku, oczywiście potem wpadli na genialny pomysł pójścia na nocny spacer, co skończyło się tańcami na plaży i kąpaniem w morzu... tylko w męskim gronie, bez naszego towarzystwa.
No cóż, zemścimy się rano :P
Tak dotarliśmy do Chorwacji i rozpoczęliśmy nasze wakacje.