Po tych wszystkich cudach natury oraz rąk ludzkich zawieziono nas do dwóch sklepów: jubilerskiego i ze skórami.
No cóż nie było to coś, co bym uwzględniła w planie zwiedzania. O ile u jubilera zobaczyłam coś niesamowitego, a mianowicie kamień sułtanit, który zmienia swoją barwę w zależności od kąta padania światła. O tyle sklep z drogimi, choć trzeba przyznać pięknymi kurtkami skórzanymi był dla mnie stratą czasu.
Nie tylko dlatego, że nie było mnie stać na nie. Akurat nie miałam przy sobie 1000 euro na kurtkę :P
Ale nawet gdybym miała, to nie mogłabym nosić na sobie skóry jagniątka.
Kiedy inni turyści przemierzali, a nawet kupowali kurtki, poszliśmy z Pawłem podziwiać widok na niesamowitą Dolinę Gołębi.
W autobusie podsłuchałam dyskusję naszych współtowarzyszy. Jedna para kupiła sobie skórzane kurtki za kilka tysięcy złotych. Starszy pan mówi do tej pani:
“Właśnie dobrze, że kupiliście sobie te skórki. To pamiątka na całe życie. Będziecie z tego korzystać. A taki lot balonem? Poleci się, wróci i koniec.”
Na co odzywa się inna pani, która wykupiła lot balonem: “Ale to są przeżycia, piękne wspomnienia, takich widoków nigdzie nie zobaczę.”
Ja wtedy uświadomiłam sobie dwie rzeczy. Po pierwsze, ja też wolę wydać pieniądze na lot balonem niż na ubranie. Ale po drugie, wcale nie uważam, że któreś z tych podejść jest złe.
Każda ze stron ma swoje racjonalne argumenty. Może kurtka skórzana jest nie dla mnie, ale gdybym mogła to chętnie bym wróciła z Turcji z pierścionkiem czy naszyjnikiem z sułtanitem.
Zmieniające się kolory przypominałyby mi o różnorodnym krajobrazie Turcji i o wszystkich pięknych wspomnieniach.
Ale póki co, musiałam dokonać wyboru. A moim wyborem był lot balonem. Dlatego wyszliśmy ze sklepu jak najszybciej i poszliśmy oglądać okolicę, kiedy inni dokonywali zakupów.
To w zasadzie był największy minus wycieczki zorganizowanej z biurem podróży.
Cała reszta bardzo nam się podobała.
Na wieczór przewidziana była atrakcja zwana: Turecką Nocą, która odbywała się w skalnej grocie przy muzyce. Było to wydarzenie organizowane dla turystów, połączenie pokazu artystycznego z dyskoteką przy napojach i alkoholu.
Początkowo nie chciałam za bardzo na to jechać. Wolałam się porządnie wyspać przed przygodą, która czekała na nas skoro świt. Ale Paweł był nieustępliwy. “Wyśpisz się po powrocie, korzystaj. Skąd wiesz, czy tu wrócisz, a jeśli wrócisz, to czy będziesz mieć okazję do skorzystania z takiej atrakcji…” i tak dalej, i tak aż wreszcie powiedziałam ok.
Występy artystyczne to były tańce, pochodzące z różnych regionów Turcji. Oczywiście hipnotyzujący taniec brzucha również miał miejsce. Co jakiś czas goście byli zaproszani do tańca na parkiecie, z czego również chętnie korzystaliśmy. W pewnym momencie roztańczonym korowodem wyprowadzono nas na dwór, gdzie tańce były kontynuowane wokół ogniska. Jak mnie znacie, wiecie, że alkoholu nie pijam, co nie przeszkadza mi w szalonej zabawie i zwariowanym tańcu.
Po kilku chwilach przybiegł Paweł z bluzą dla mnie, bo mi się zapomniało, że jestem właściwie chora i że dopiero co przestał mnie męczyć duszący kaszel.
No cóż, trochę za późno sobie to uświadomiłam, bo rano kaszel wrócił, a ja ledwie mogłam mówić.
Hm… A tymczasem chwilo trwaj, wracamy do ogniska i nocnej imprezy.
Jedną z ciekawszych atrakcji była inscenizacja tureckiego, tradycyjnego wesela. Do skalnej groty wjechała konno panna młoda, ubrana cała na czerwono.
Wyglądało to pięknie. Koń był bardzo dzielny. Pomimo błysków, hałasu i nieprawdopodobnego zamieszania zwierzę zachowało pełen spokój.
Punktem kulminacyjnym było rozłożenie potężnej tureckiej flagi przy tureckim hymnie.
Całe to wydarzenie było niesamowite, chociaż typowo turystyczne. Wewnątrz ustawione były długie stoły. Przyjmowano tutaj zorganizowane grupy, każda z nich miała swojego kelnera. Nie jestem pewna, czy indywidualnie można przyjść na takie wydarzenie. Widziałam tylko grupy.
Gdybyśmy byli tutaj sami, jestem pewna, że nie trafilibyśmy do takiego miejsca, nawet gdybyśmy o nim wiedzieli. Po prostu nie korzystamy z takich regionalnych wieczorów.
Koniec końców, muszę przyznać, że było fajnie, dobrze się bawiłam. :)