Przez hipodrom dotarliśmy do pięknego Błękitnego Meczetu, który został ukończony w 1617 roku po 7 latach budowy. Oryginalnie budowla nosi nazwę: Sultan Ahmed Mosque. Natomiast nazwa Błękitny pochodzi od 20 tys. kafelków, którymi wyłożono wnętrze meczetu. Oprócz niebieskiego, użyto również bieli i zieleni. Całość działa kojąco na zwiedzających.
Meczet nietypowo posiada aż 6 minaretów. Jedna z legend mówi o tym, że sułtan Ahmed chciał, aby wieże zostały wykonane ze złota ((altın). Jednak architektowi nie spodobał się ten pomysł. Nie sprzeciwił się jednak władcy, ale zrzucając winę na swój słaby słuch zmodyfikował trochę jego słowa jako altı, czyli sześć.To z kolei wywołało niezadowolenie muzułmanów, ponieważ Meczet w Mekce miał 6 minaretów i był jedyną taką budowlą. Sułtan Ahmed został oskarżony o brak szacunku dla Mekki. Aby to naprawić, sfinansował siódmy minaret dla Mekki.
Ciekawym elementem wystroju są strusie jaja. Ponoć odstraszają pająki i zapobiegają powstawaniu pajęczyn.
Co roku meczet odwiedza 5 milionów turystów. Z radością zasililiśmy te statystyki.
O ile do Meczetu weszliśmy bez większych problemów, to już do Hagii Sophii staliśmy w ogromnej kolejce. Z powodu dużego obłożenia w środku, co jakiś czas bramki były zamykane. Aby umilić sobie czekanie, zjedliśmy pyszne bajgle, sprzedawane w Stambule niemal na każdym kroku.
W końcu jesteśmy w środku. Hagia Sophia chociaż ważna i bogata w historię, to jednak nie robi aż takiego wrażenia jak Błękitny Meczet. Bardziej pasuje powiedzieć tu: “Ale ciekawie”, niż “Ale pięknie”.
Od razu mój wzrok wędruje w stronę płócien, które zakrywają wizerunek Maryi.
Na szczęście muzułmanom nie wolno go zamalować, ponieważ to zabytek o skali światowej.
Świątynia została ukończona w 537 roku i przez kilka wieków była kościołem chrześcijańskim. Potem przekształcono ją w meczet, potem stała się muzeum, by wreszcie ponownie stać się meczetem. Dlaczego ktoś mógłby chcieć, aby była muzeum? Otóż w meczecie nie można pobierać opłat za wstęp, musi być ogólnodostępny. Bo nawet dla takich jak my jest nadzieja, że przebywając w meczecie przyłączymy się do ich wiary. Z kolei już muzeum może być biletowane.
Do 2020 roku, oficjalna nazwa to Świątynia Opatrzności Bożej, dzisiaj jest już meczetem.
I pora na Wielki Bazar. Jeśli miałabym wskazać najsłabszy punkt całej wycieczki, to byłoby chyba właśnie to miejsce. Wielki Bazar jest najmniej bazarowy ze wszystkich widzianych przeze mnie bazarów. Po prostu sklepy z różnymi produktami, przeplatane souvenir shopami. Faktycznie można kupić wszystko, ale to bardziej miejsce na zrobienie zakupów niż coś egzotycznego i ciekawego. Nie wiem, czego się spodziewałam, ale chyba czegoś w stylu Jemaa El Fna w Marakeszu.
Tymczasem mamy Stambuł.
To ponoć największe kryte targowisko świata. Na 30 ha, łącznie 61 ulicach znajduje się około 3500 sklepików, restauracje, 2 meczety i 4 fontanny.
Oczywiście całego nie obeszliśmy, ale też to co zobaczyliśmy nie zachęcało do dalszej eksploracji. Ciekawa jestem opinii innych odwiedzających.
Wracamy na kolację do hotelu, ale to jeszcze nie koniec zwiedzania na ten dzień.
Po kolacji ruszamy na nocne zwiedzanie Stambułu. I już teraz muszę powiedzieć, że było super i ten nocny Stambuł mnie zachwycił.