Podróż poza sezonem, zawsze coś daje, ale też zabiera. Tego dnia nie widzieliśmy pocztówkowych widoków w Pamukkale, ale za to zobaczyliśmy przepiękną wiosnę, zieloną, pełną intensywnie czerwonych maków. Latem, ziemia jest spalona, wszystko jest rude. A my zobaczyliśmy niesamowicie malowniczy płaskowyż, tonący w intensywnej zieleni. Potężna łąka, która zaprasza do dłuższych spacerów.
Hierapolis to starożytne miasto, które zostało założone na początku II w.p.n.e. Trwało aż do 1354 roku, kiedy potężne trzęsienie ziemi zniszczyło miasto i wygnało ludzi z tego terenu.
Cały czas mam w pamięci nasze długie spacery po kwitnącym Hierapolis. To było moje największe zaskoczenie tej wycieczki. Po prostu nie zdawałam sobie sprawy, że Pamukkale oferuje takie widoki.
Spacerowaliśmy w nieustannym zachwycie, oglądając pozostałości Hierapolis. A jest tego sporo, nie sposób opisać wszystkiego w jednym wpisie blogowym. Dlatego skupię się na tych miejscach, które zrobiły na mnie największe wrażenie.
Przede wszystkim
rzymski teatr. Najpiękniejszy jaki do tej pory widziałam. Scena posiadała dwa piętra. Do naszych czasów zachowało się tylko jedno, a i tak robi imponujące wrażenie.
Ciekawym miejscem jest
Plutonium, miejsce kultu boga Plutona. Obecny pomnik jest rekonstrukcją, ale już Jaskinia Demonów jest jak najbardziej oryginalna. W tym miejscu wciąż wydobywają się trujące gazy, które dawniej zabijały zwierzęta, składane w ofierze Plutonowi. Do pieczary wchodzili kapłani, którzy nauczyli się wstrzymywać powietrze na długi czas, w ten sposób udowadniali swoje nadprzyrodzone moce.
Dzisiaj możemy obserwować działanie trujących gazów na taflę wody przed jaskinią. Powstają małe bąbelki. Sadzawka wygląda, jakby kropił na nią deszcz.
Nekropolie. Świetnie zachowane, zajmują bardzo dużo miejsca. A jest to związane z tym, że od starożytności ludzie przybywali do leczniczych źródeł Pamukkale, pragnąc uzdrowienia. Było to swego rodzaju sanatorium. Niestety nie wszystkim udawało się przeżyć, dlatego cmentarz zajmował tak dużą powierzchnię.
Martyrium św. Filipa zostało zbudowane na przełomie IV i V w. w miejscu męczeńskiej śmierć apostoła Filipa. Samo słowo martyrium oznacza budowlę poświęconą męczennikowi. Całkiem sporo się zachowało, ale to co nas zachwyciło najbardziej to widoki. To miejsce jest położone nieco wyżej niż baseny i pozostałe zabytki. Mało kto tu dociera, ponieważ dojście wymaga dłuższego spaceru, ale warto - widoki zapierają dech w piersiach.
Święta sadzawka, czyli Basen Kleopatry. Znajduje się na terenie jedynego pozostawionego hotelu, reszta hoteli została zburzona. Basen wypełniony jest wodą termalną, która ponoć ma właściwości odmładzające. A dodatkową atrakcją są zatopione antyczne kolumny, które można zobaczyć również spacerując wokół basenu.
Natomiast przed kompleksem otaczającym basen zobaczymy
pomnik koguta, hodowanego w okolicy. Ten niezwykły gatunek małego kogucika charakteryzuje się wyjątkowo długim i głośnym pianiem. Ponoć zdarza się, że kogucik pieje tak długo, że traci przytomność, chwilę odpocznie, wstaje, otrzepuje się i jak gdyby nigdy nic idzie dalej do swoich obowiązków. W Denizli nawet co roku organizuje się zawody w najdłuższym pianiu kogutów.
I wreszcie na koniec przechodzimy szeroką
Ulicą Frontiniusa. Była to główna ulica miasta, rozpoczynająca się i kończącą bramą, a łączy je zachowany do naszych czasów bruk. To uczucie, kiedy chodzisz po tych samych kamieniach co starożytni - niezwykłe.
Należy jednak zwrócić uwagę, że w starożytności wcale nie pachniało tak ładnie jak dzisiaj. Przy Bramie Dioklecjana zachowały się pozostałości latryn, były to toalety publiczne. Tak, już wtedy stworzono system odprowadzający nieczystości. Dwa kanały doprowadzały do latryn czystą wodę, a zanieczyszczenia były usuwane do kanału znajdującego się pod ulicą Frontiusa, przez co nad ulicą unosił się niezbyt przyjemny zapaszek.
Pomimo ciężkich chmur nad nami, deszcz łaskawie nas omijał, dlatego kiedy w końcówce zwiedzania Hierapolis zaczęło lać, moknęliśmy i brodziliśmy w błocie, nawet się nie denerwowałam.
Cieszyłam się, że tak długo pomimo prognoz, pogoda nam sprzyjała.
To był super dzień, cudownie było zobaczyć turecką wiosnę, tak zieloną, poprzetykaną intensywnie czerwonymi makami, niemalże bordowymi.
Z perspektywy czasu muszę przyznać, że to był jeden z moich ulubionych dni, co widać na zdjęciach. :)