Szczęśliwie dla nas, lot mamy już o 7:00, dzięki czemu już w południe możemy udać się na spacer po Antalyi. Świetny hotel jest zapowiedzią tego jaki standard będzie nas czekał podczas całej objazdówki. Jego największą zaletą jest lokalizacja… i szwedzki stół :P Ale do kolacji daleko, a my mamy ochotę na upolowanie jedzonka na mieście.
Rzucamy walizki i lecimy na poszukiwania kebaba!
W Turcji kebab to po prostu mięso przyrządzone na ruszcie. Wyróżnia się ponad 20 rodzajów tego dania.
Kurczak, baranina, jagnięcina lub wołowina może być opiekana na ruszcie pionowym lub poziomym, a następnie podawana z warzywami, w bułce, picie, jako szaszłyk lub z frytkami.
Według legendy kebab powstał, gdy perscy żołnierze opiekali mięso nabite na miecze. W Turcji z łatwością znajdziemy kebab opiekany na takich “szablach”.
Zjadamy nasz pierwszy turecki posiłek w niewielkiej knajpie na świeżym powietrzu. Do tego słynna herbata podawana w szklaneczkach o kształcie tulipana. Jest turecko bosko.
Po posiłku idziemy na wybrzeże na długi spacer. Niestety w tym miejscu nie mamy możliwości zamoczenia stóp w Morzu, ale wynagradzają nam to cudne widoki na port i klify.
I oto pojawia się kolejna sposobność do wydawania pieniążków. :P
Tym razem to lody. W erze tiktoka doskonale zdajemy sobie sprawę, co oznacza lodziarz z długim prętem. Oznacza to dłuższą chwilę drażnienia klienta podawaniem i odbieraniem loda. Rodzice nie wiedzieli o co nam chodzi, kiedy dyskutowaliśmy z Pawłem, kto ma iść po loda. Pewnie, że fajniej jest patrzeć z boku niż chwytać powietrze, próbując złapać loda. Dobra, idę! Niech reszta się pośmieje. Pan zrobił swoje minishow, a ja po dłuższej chwili dostałam loda! Boszzzz jak to smakowało! W życiu nie jadłam lepszego loda. On był po prostu aksamitny, przepyszny! Później dowiedziałam się, że to zasługa koziego mleka i specyficznego sposobu przechowywania i wietrzenia lodów. Warto wystawić się na pośmiewisko. Tak musiała smakować ambrozja.
Wracając do hotelu krążymy po uliczkach starego miasta, docierając do Bramy Hadriana.
To jeden z najstarszych zabytków Antalyi, pochodzący z czasów imperium rzymskiego. Została wzniesiona około 130 roku n.e.na pamiątkę wizyty cesarza Hadriana w Attalei – jak wówczas nazywano Antalyę.
W tym miejscu muszę przyznać, że Antalya to naprawdę ładne miasto. Czyste, obsadzone kwiatami, zadbane z uroczymi uliczkami. Czuliśmy się tutaj bardzo dobrze i bezpiecznie.
Niestety nie jest nam dane zostać tutaj dłużej, a jest co robić i co zobaczyć. Zwłaszcza wodospady wołają o uwagę, ale nam zabrakło już czasu.
Jemy pyszną kolację w hotelu, a rano czeka nas już wyprawa do innego miejsca.
P.S. Ostatnie dwa zdjęcia wrzucam z dedykacją dla Zuli - Zulu, mam nadzieję, że uśmiechniesz się, oglądają je :)