Wracamy do Skopje.
Nasza przewodniczka była po 50-tce i z ciekawością słuchaliśmy o jej poglądach politycznych.
Ku mojemu zaskoczeniu, powiedziała, że lepiej, gdyby Jugosławia dalej istniała. Ja na to, ale skoro była wojna i Jugosławia rozpadła się na tyle państw, to chyba ludzie tego chcieli żyć w osobnych krajach. A ona na to, że to nie do końca tak było. Byli po prostu ludzie, których ona nazwała “crazy hot head”, którzy doszli do głosu i pociągnęli za sobą innych. Ale Tito chciał stworzyć silny kraj, który liczyłby się na arenie międzynarodowej. Obecnie powstałe państwa są słabsze i w dużej mierze, wrogo do siebie nastawione. W Macedonii szczególnie napięte relacje panują między Macedończykami i Albańczykami. Przed rozpadem wszyscy żyli w jednym kraju w zgodzie, teraz izolacja i niechęć się pogłębiają. Przykład: Macedończyk weźmie ślub z osobą pochodzenia tureckiego, ale nigdy albańskiego. Duże krzyże stawiane przez Macedończyków są odbierana jako prowokacja przez muzułmańskich Albańczyków.
Słuchaliśmy naszej przewodniczki z zainteresowaniem, ale też z ciekawością, co powiedziałaby osoba, o przeciwnych poglądach, która jest zadowolona z faktu rozpadu.
Poprosiliśmy naszego kierowcę, aby podrzucił nas pod kolejkę linową. Potem trochę mi się głupio zrobiło, bo myślałam, że to jest bliżej, a tymczasem wspinaliśmy się bardzo długo, zanim dotarliśmy do parkingu przy kolejce. Ostatni kurs na górę poza sezonem odbywa się o 16:30. Zdążyliśmy!
Wjeżdżamy na górę Vodno. Dla chętnych, albo tych, którzy trafią na poniedziałek, gdy kolejka nie jeździ, możliwy jest również spacer szlakami. Na szczycie wieje i jest bardzo zimno, ale warto. Pawłowi bardziej podobał się widok na Skopje, a ja wolałam stać po drugiej stronie, podziwiając zielone góry, a niektóre w oddali z ośnieżonymi szczytami. Słowem, z każdej strony jest pięknie.
Krzyż Milenijny, który znajduje się na szczycie ma 65 metrów wysokości, a nocą kiedy jest oświetlony, widać go z odległości blisko 100 km!
Pięknie na górze, choć zimno. Gdy zjechaliśmy do dolnej stacji kolejki, dopiero rozejrzeliśmy się po okolicy. Jest tutaj co przekąsić - skusiliśmy na mikropancaki, pychota.
Do miasta wróciliśmy autobusem, który w weekendy jeździ za darmo. Autobus przejechał tuż pod naszym hotelem, ale my pojechaliśmy dalej, do samego dworca autobusowego. Chcieliśmy sprawdzić, o której odjeżdża autobus na lotnisko następnego dnia, aby znów nie przepłacać za taksówkę.
Z dworca wróciliśmy na piechotę, odkrywające nowe… pomniki :D
Jest ich mnóstwo, co za miasto. Jedyne w swoim rodzaju.
Podeszliśmy również pod budynek starego dworca. To wyjątkowe miejsce. Na wieży znajduje się ogromny zegar, który zatrzymał się na godzinie 5:17, to godzina trzęsienia ziemi z 1963 r. Jako pamiątkę tego wydarzenia budynek dworca zachowano w niezmienionym stanie. Zdecydowanie to lepszy pomysł niż kolejny pomnik.
Spacerowaliśmy chwilę po wieczornym Skopje. Stolica Macedonii jest naprawdę ładnie oświetlona. Zmęczeni wrażeniami całego dnia, jemy kolację w hotelu z produktów zakupionych w supermarkecie i szybko zasypiamy.