Tego dnia opuszczamy Ochrydę. Samochód musimy zwrócić do 13:00, więc postanawiamy zrobić jeden przystanek po drodze.
Wieś Mavrovo zasłynęła m.in. z Kościoła św. Mikołaja, zwanego Zatopionym Kościołem. Kościół został wybudowany w 1850 r. Sto lat później zdecydowano o jego zatopieniu, z uwagi na plan stworzenia sztucznego jeziora. Przez długi czas kościół stał w wodzie, przyciągając turystów. Jedynie latem, kiedy poziom wody się obniżał, budynek stał obok jeziora.
Jednak od kilku lat z powodu małej ilości opadów deszczu oraz śniegu, kościół stoi na suchej ziemi, a nawet rozpoczęto prace renowacyjne.
Po części zdawaliśmy sobie sprawę, że nie będzie tak ładnie jak na zdjęciach, ale i tak wstąpiliśmy.
To był dobry pomysł. Widoki na jezioro oraz wokół niego stanowią niezłe pocieszenie po już niezatopionym kościele.
Kto wie, może kiedyś znów kościół będzie zatopiony...?
Jezioro Mavrovo powstało w 1957 r. Jego wymiary są różne w zależności od okresów suszy i deszczów. Gdy poziom wody jest najwyższy, to szerokość jeziora wynosi 1,46 km. Jezioro wykorzystuje się do produkcji energii elektrycznej oraz połowu ryb i rekreacji.
Dla miłośników przyrody idealne będą spacery po Parku Narodowym Mavrovo.
W tym rejonie znajdziemy również jedną z najpiękniejszych wiosek w Macedonii - Galicznik. My tam nie zdążyliśmy, ale warto wspomnieć, że Galiczki ser żółty był tak dobry, że znalazł się w menu na pokładzie Titanica. Niezwykły smak sera wynikał z tego, że owce żywiły się dziko rosnącym oregano i tymiankiem. Dzisiaj galiczkiego sera produkuje się coraz mniej, mało kto wypasa już owce i brakuje osób, które chciałyby się zajmować wytwarzaniem serów.
Wróciliśmy na lotnisko, oddaliśmy samochód przed 12:00. Poszliśmy szukać sposobu na dostanie się do centrum Skopje. Jak się okazało, jest autobus za nieduże pieniądze, ale nie wcześniej niż za dwie godziny.
Co za porażka. Szkoda nam było czasu na siedzenie na lotnisku, kiedy tam Skopje czeka na zwiedzanie.
Wreszcie z bólem serca i kieszeni wzięliśmy taksówkę - 25 euro :(
Jedziemy do Skopje!