Dopiero 14:00, a my już zobaczyliśmy większość miejsc :)

Flagową potrawą Danii są kanapki: Smørrebrød - przepyszne dzieła sztuki!

Próbowaliśmy ich wielokrotnie w różnych miejscach i zawsze były zachwycające.

W Nyhavn podano nam dwa rodzaje śledzia, jeden z nich był po prostu wyśmienity! tak jakby lekko słodki. Paweł śledzi nie lubi, ale ten, nawet jemu smakował.

Kuchnia Danii jest wspaniała. Duże znaczenie ma dobra jakość produktów, zdrowe posiłki, pysznie przygotowane.

Wracamy do zwiedzania.

Jesteśmy w tej części Kopenhagi, gdzie mamy cytadelę i Małą Syrenkę, o czym pisałam w poprzednim wpisie. Ale to nie koniec atrakcji w tym miejscu.

Obok siebie znajdziemy kościół św. Albana, to jedyny kościół anglikański w Danii, raczej pomijany w przewodnikach, ale trzeba przyznać bardzo fotogeniczny. A tuż obok znajdziemy potężną fontannę nawiązującą do nordyckiego mitu o powstaniu wyspy, na której leży Kopenhaga.

Fontanna Gefion została ukończona w 1908 roku, a przedstawia boginię Gefion i cztery woły. Szwedzki król Gylf obiecał ofiarować bogini tyle ziemi, ile zdoła zaorać w jedną noc. Bogini zamieniła swoich czterech synów w woły, a szwedzką ziemię którą zaorała rzuciła w Morze Bałtyckie i tak powstała wyspa Zelandia.

Fontanna jest piękna, olbrzymia, otoczona przez turystów. Robimy szybkie foto i idziemy dalej.

Pałac Amelienborg to oficjalna rezydencja duńskiej rodziny królewskiej. Stojąc na placu jesteśmy otoczeni czterema, niemal identycznymi gmachami. Na samym środku znajduje się konny pomnik króla Fryderyka V, fundatora i pomysłodawcy tego potężnego kompleksu.

Codziennie w południe odbywa się zmiana warty. Podczas obecności królowej cała ceremonia odbywa się bardziej uroczyście, a gwardziści mają czerwone kurtki.

Do Ogrodów Królewskich udajemy się po to, aby zobaczyć pomnik Andersena. Park jest bardzo zadbany, z pewnością ogród różany wygląda pięknie latem. My jesteśmy jesienią, więc pozostaje nam oglądać pomniki oraz Zamek Rosenborg, ulubione miejsce pobytu króla Chrystiana IV. Niezwykłe w zamku jest to, że zachował swój kształt od czasów powstania (XVII w.).

W drodze do hotelu zaglądamy jeszcze do Rundetarn, czyli Okrągłej Wieży. Zaprojektowano ją jako obserwatorium astronomiczne, które funkcjonuje do dziś. Wieża ma 35 metrów wysokości, a na szczyt prowadzi spiralna rampa. Jako ciekawostkę podaje się, że na wieżę w 1642 r. wjechał konno król Chrystian IV, później car Rosji Piotr Wielki, a następnie caryca Katarzyna II dokonała tego wyczynu zaprzęgiem w 6 koni. Nie bardzo rozumiem, czemu uważa się to za jakieś wspaniałe wyczyny, skoro to konie zmagały się ze wspinaniem na szczyt wieży, a szanowni władcy po prostu je poganiali. Dużo ciekawsza jest współczesność. Raz do roku na wieżę wspinają się sportowcy na rowerach. Tutaj wielkie brawa, bo dokonują tego siłą własnych mięśni.

Jeszcze zatrzymujemy się chwilę na Placu Ratuszowym, największym placu Kopenhagi. Mamy tutaj zdobny budynek Ratusza, pomnik Andersena oraz barometr, którego atrakcją są dwie figurki dziewczynek. Jeśli ciśnienie jest wysokie, pokazuje się dziewczynka na rowerku, a jeśli będzie padać - dziewczynka z parasolką.

Przechodzimy obok Parku rozrywki - Tivoli i jesteśmy w hotelu.

Zdjęcia (12)

Komentarze (3)