Idąc wzdłuż nadbrzeża, widzieliśmy ogłoszenia o rejsach łódką po zatoce kotorskiej.
Niestety, wszyscy mówili nam, że już za późno i że kolejne rejsy dopiero rano, ale rano nas już nie będzie tutaj.
Wreszcie odpuściliśmy, spacerując wzdłuż zatoki i wtedy zaczepił nas jeszcze jeden chłopak, pytając, czy chcemy popłynąć. No chcemy, ale zaraz. Okej, da nam znać, bo prawdopodobnie ma jeszcze 3 chętne osoby, czyli wypłyniemy. Spotkamy się za godzinę w parku.
Ekstra! Siła przyciągania zadziałała i tym razem.
Udało mu się zebrać chętnych na dwie łodzie, a nie na tylko jedną i ruszyliśmy na półtoragodzinny rejs po zatoce kotorskiej, byłam przeszczęśliwa!
W planie wycieczki była
Wyspa Matki Boskiej na Skale oraz miejscowość Perast.
Cudownym doświadczeniem było oglądanie Kotoru z perspektywy wody. Mroczne, potężne góry, schodzące do samej zatoki. Nad nami ciężkie chmury, zwiastujące deszcz. Do końca obawiałam się odwołania wycieczki z powodu ulewy. Ale na szczęście wypłynęliśmy.
Niewielki malowniczy kościółek na samym środku zatoki kotorskiej to jeden z symboli Czarnogóry.
Według legendy jego historia sięga XV wieku, kiedy to dwaj bracia obraz Matki Boskiej w Zatoce Kotorskiej na niewielkiej skale podczas odpływu.
Zanieśli obraz do Kościoła, jednak nocą powrócił na swoje miejsce. Sytuacja powtórzyła się trzykrotnie, aż postanowiono zbudować w tym miejscu kościół.
W tym celu stworzono wyspę, zatapiając ponad 100 łodzi wypełnionych kamieniami.
Kościół jest skromny, mały, ale niezwykle urokliwy. Wygląda pięknie z powietrza, wody, a spacerując po tej maleńkiej wysepce da się wyczuć cudowny spokój. Kościół niestety był zamknięty, a wielka szkoda, ponieważ w środku są niesamowite skarby.
Można podziwiać ogromny zbiór srebrnych tabliczek - są to podziękowania od marynarzy za szczęśliwy rejs. Najstarsze tabliczki pochodzą sprzed kilkuset lat, a najnowsze mają kilka miesięcy, także tradycja wciąż jest żywa.
Drugą ciekawostką jest haftowany obraz Matki Boskiej w srebrnej sukience, który wykonała Perastu - JAcinta Kunić. Dzieło to haftowała przez 25 lat, a do włosów Aniołów użyła własnych włosów, które z biegiem lat stawały się coraz bardziej siwe.
Na wyspie spędziliśmy około 25 minut. Następnie popłynęliśmy na pół godzinny spacer po Peraście.
Perast jest przeuroczą miejscowością z jedną główną drogą i kilkoma ścieżkami między budynkami. Miałam wrażenie, że wszystkie budynki są zabytkowe. Restauracji jest więcej niż turystów, przynajmniej na początku czerwca o 19:00.
Było bardzo, bardzo, bardzo spokojnie i cicho. Pół godziny wystarczyło nam, aby pójść wzdłuż wybrzeża do końca miejscowości z jednej strony, w drugą stronę już nie zdążyliśmy.
Aż trudno uwierzyć, że dawniej była to jedna z największych i najprężniej rozwijających się miejscowości Zatoki Kotorskiej.
Z Pawłem mamy ogromne marzenie o pracy zdalnej z dowolnego miejsca na świecie i kiedy gdzieś jesteśmy, to zastanawiamy się czy moglibyśmy tu być przez miesiąc, pracując i zwiedzając. Nasze mieszkanie w Kotorze, idealnie wpisuje się w ten nasz wymarzony scenariusz. Ale Perast z całym swoim urokiem jest jednak zbyt senny i leniwy. Może się szybko znudzić, żeby coś przeżyć, trzeba się z tego miejsca wydostać łodzią lub samochodem, wszędzie jest daleko. A nie… restauracje są w co drugim budynku :)
JEśli ktoś potrzebuje wyciszenia się i odcięcia, to będzie dobre miejsce.
A dla pozostałych 2-3 godziny będą wystarczające.
Razem z nami w łodzi była trójka turystów z Turcji. Po krótkiej wymianie zdań, poleicli nam, aby Turcję odwiedzić wiosną, nie w listopadzie jak planowaliśmy, ponieważ będzie deszczowo, zwłaszcza w Stambule. I tutaj mała dygresja, dlatego w listopadzie będzie Cypr, a nie Turcja :)
Będąc w podróży, mam zwyczaj zapisywania różnych anegdot i ciekawostek w notatkach w telefonie. Akurat z porannej wycieczki zapisałam sobie hasło naszego podchmielonego kierowcy: "You and I rakija now!" Z czego mieliśmy ubaw, oczywiście po tym, jak już byliśmy bezpieczni w domu.
Po wycieczce sternik poprosił nas o wystawienie opinii o ich firmie. Podałam mu telefon, aby zapisał mi nazwę firmy.
Chwilę później słyszę od Pawła:
"Czy ty właśnie podałaś mu notatkę: You and I rakija now? Tuż pod moim nosem?"
Parsknęłam śmiechem. Wypomina mi to do dzisiaj i pewnie jeszcze trochę będzie wypominał :P
A tymczasem polecam, kiedy inni już zakończyli pracę: Limitless Speed Boat Kotor jest w stanie zorganizować grupę na wieczorny rejs.
Na zakończenie tego pełnego wrażeń dnia udajemy się na przepyszną kolację. Oczywiście szukamy w menu dań tradycyjnych, decydujemy się na:
Na przystawkę
njeguški pršut Wizytówka Czarnogóry. Nazwa pochodzi od wioski Njeguši położonej pomiędzy Kotorem, a Cetinje, gdzie wytwarza się wizytówkę kuchni czarnogórskiej. Włąśnie dzisiaj przejeżdżaliśmy przez tę wioskę. Do produkcji szynki wykorzystuje się sól morską, drewno bukowe oraz górskie powietrze. Idealny smak osiąga się przez pokrojenie jej w cieniutkie plastry.
Na danie główne Paweł wybiera spaghetti z owocami morza a ja słynne
crni rižot, czyli czarne risotto. Kolor zawdzięcza czarnemu atramentowi z mątwy lub kałamarnicy.
Najedzeni, zachwyceni tym długim, pełnym wrażeń dniem
Z drugiego dnia stworzyłam również film, zapraszam do obejrzenia na naszym kanale You Tube: Pamar Travel
https://youtu.be/XTrAOWo7t_Y