Nadszedł ten dzień. Wyjazd autokaru miał był ok 12:00, zjadłam śniadanie, oddałam klucze do mieszkania, ostatni spacer. Kiedy już stałam z turystami pod hotelem i czekałam na autokar, turyści patrzyli się na mnie z rozbawieniem. Nie potrafiłam ukryć radości, niemalże w kółko się kręciłam, czekając na autokar.
Przysługiwał mi nadbagaż, niestety okazało się, że nakupiłam tyle ciastek i pamiątek, że sporo przekroczyłam wagę. Wyrzuciłam większość ubrać, skserowane książki o zabawach z dziećmi, większość notatek i pomocy i jakimś cudem przeszło. Dwa kosze na lotnisku zapełniłam. Wielka szkoda, ale pamiątki ocalały.
Na lotnisku moje paczki wyjechały jako ostatnie i wreszcie ruszam do wyjścia. W pierwszej chwili mój wzrok padł na pana z bukietem czerwonych róż. Pomyślałam, że może i ja dostanę, po czym szybko się zreflektowałam, że w sumie kij z tym. Skręcam w prawo, a moim oczom ukazuje się ogromny transparent, moje kochane ludziska, a każdy z różą.
Heh, odpuszczę sobie próbę opisania, co wtedy czułam. Zdjęcia oddają wszystko.
Natomiast kilka słów refleksji już z perspektywy czasu.
Przed wyjazdem rozpatrywałam różne za i przeciw. W zasadzie lista „za” była pełna świetnych argumentów. Lista „przeciw” miała tylko jeden punkt: tęsknota. Nie przypuszczałam, że ten jeden punkt zaważy na całym wyjeździe. A jednak tak się stało. Dziś z perspektywy czasu, nie wiem co mogłabym zrobić w tamtym czasie, aby czuć się inaczej, lepiej, aby cieszyć się tym pobytem. Bo było pięknie, miałam za co dziękować, miałam czym się zachwycać, a jednak odliczałam dni do powrotu. No cóż, nawet nie mam pomysłu jak to mogłam przeżyć inaczej.
Wśród wielu powodów „za” było też odkryć siebie. Jednak na wyjeździe odkryłam coś zupełnie innego. Absolutnie nie czułam, że siebie odkryłam, natomiast poczułam dokładnie co oznacza cytat:
W życiu nie chodzi o to, by siebie odnaleźć. W życiu chodzi o to, aby siebie samego stworzyć. George Bernard Shaw.
Naprawdę czuję, że tworzyłam każdy dzień, że tworzyłam siebie. Gdyby ktoś pół roku temu powiedział mi, że wystąpię na scenie w Broadway Show i zatańczę w pięknych, acz kusych strojach, to bym uciekała i schowała się w mysiej dziurze.
Hehe, coś mi się tutaj zrobił blog osobisty, zamiast podróżniczego, ale czuję, że to było konieczne, aby te wpisy były pełne.
Zapraszam do obejrzenia tej wyjątkowej galerii zdjęć. A ja przygotowuje kolejny wpis bo to jeszcze nie koniec tej przygody, chociaż wróciłam już do domu…