Zbliża się wieczór, a my omijamy szerokim łukiem moje mieszkanie i jedziemy dalej.
El Rocio to miejscowość, w której czas się zatrzymał. Podczas spaceru ma się wrażenie, że zza rogu wyskoczy Zorro. El Rocio to miejsce pod każdym względem wyjątkowe. Wiele pięknych miejsc na świecie widziałam, ale w tym maleńkim miasteczku po prostu się zakochałam. W wiosce nie ma utwardzonych dróg ani chodników, półtora tysiąca stałych mieszkańców porusza się głównie konno bądź bryczkami. Skąd zatem taka ilość pozamykanych domków, knajp i restauracyjek. 50 dni po zakończeniu wielkiego tygodnia do El Rocio ściągają tłumy pielgrzymów. Szacuje się wówczas przebywa tutaj ponad milion osób i około 100 bractw (znów te tajemnicze bractwa). Tradycyjnie pielgrzymkę odbywa się pieszo, konno bądź w bryczkach, w strojach flamenco. Zwyczaj ten wciąż praktykują bractwa, czczące Virgen del Rocio. W dzień pielgrzymują śpiewając pieśni, a nocą biwakują pod gołym niebem do wczesnych godzin porannych. W sobotę odbywa się przemarsz, w niedzielę nabożeństwa, a w nocy odbywa się zwyczaj nazywany przeskakiwaniem ogrodzenia, gdzie po przeskoczeniu, zabiera się figurę Dziewicy i nosi na ramionach po poniedziałkowego poranka.
Jak tylko wysiadłam z samochodu na obrzeżach wioski i wkroczyłam na piaszczystą ulicę z miejsca zakochałam się w tym miejscu. Akurat słońce zachodziło, więc doznania estetyczne były jeszcze silniejsze. Czytałam, że mieszkańcy poruszają się konno i że jest bajkowo, ale jak to bywa z przewodnikami, na żywo różnie to bywa. Tymczasem rzeczywistość okazała się jeszcze piękniejsza. Tu naprawdę nie ma dróg i naprawdę wszędzie są konie, nieliczne samochody należały do turystów, a Sanktuarium idealnie komponuje się z wioską. A może odwrotnie? Może to okoliczne zabudowania pasują do Sanktuarium?
Na koniec dnia zjedliśmy tradycyjną szynkę el jamón, która podali nam z … chipsami i octem balsamicznym :D Nasze miny na widok dania bezcenne. :D
Jedząc obserwowaliśmy jak nastolatkowie spotykają się wieczorem, oczywiście na koniach.
Ach… co za miejsce.
Dzień zakończył się dla nas w okolicach północy i był to najpiękniejszy dzień z całego mojego pobytu.