Innym fantastycznym miejsce w Sewilli jest
Dzielnica Żydowska, która pełniła rolę getta. Jednak w tym wypadku Żydzi sami się w nim zamknęli, nie chcąc drażnić innych swoim bogactwem. Nawet w naszych czasach uchodziliby za bogaczy. W takiej kamienicy, którą dawniej zamieszkiwała rodzina żydowska, dzisiaj mieszka 5, a nawet 6 rodzin hiszpańskich. Dzielnica daje bardzo przyjemny chłód. Ma wąskie i zacienione ulice, a zostały one pomyślane tak, aby powstawały przeciągi. To nie jedyny aspekt niezwykłości tych ulic. Ulice dzielnicy żydowskiej rozpoczynają się bardzo szeroko, jednak po chwili zaczynają się zwężać i ostro skręcać. Gdzieniegdzie możemy odnaleźć niewielkie, urocze placyki. Jednym z najbardziej uroczych miejsc jest Ulica Pocałunku, której balkony sąsiadów z przeciwka stykają się. Dzięki czemu sąsiedzi mogą się witać tradycyjnym pocałunkiem nie wychodząc z domu. Tak wąskie uliczki powstały to po to, aby najeźdźcy nie mogli wpaść szturmem do miasta. Musieli wyhamować, zwolnić, kluczyć i błądzić. Jednak to nie uchroniło Żydów przed zawiścią mieszkańców, która w większości była u nich zadłużona. W XV w. Żydzi zostali stąd wypędzeni. Grozą napawają Ulice Życia i Śmierci.
Kiedy mieszkańcy Sewilli zebrali się pod pretekstem wypędzenia z miasta innowierców, zebrali ich na placu i Żydzi mieli do wyboru, czy pozostawiają swój majątek i opuszczają miasto czy też przechodzą na katolicyzm i mogą zostać w mieście. Ci, którzy wybrali opuszczenie miasta wyszli ulicą, dziś nazywaną Ulicą Życia. Natomiast, ci którzy zdecydowali się na zmianę religii wyszli Ulicą Śmierci? Skąd taka nazwa? Ponieważ z czasem zostali zabici.
Z Dzielnicy Żydowskiej już tylko kilka kroków do głównego zabytku Sewilli, czyli
Katedry Santa Maria de la Sede. Wiele ciekawych historii skrywa katedra. Nikt nie przejdzie obojętnie obok grobu Krzysztofa Kolumba, który spoczywa w powietrzu. Jego sarkofag podtrzymywany jest przez 4 mężów. A stało się tak dlatego, gdyż Kolumb przed śmiercią był skłócony z królem i jego ostatnim życzeniem było, aby nie został pochowany we wrogiej mu ziemi, dlatego grób znajduje się w powietrzu.
Z kolei głównym wejściem do katedry nie każdy może wejść, a właściwie to tylko dwóm osobom przysługuje ten zaszczyt: królowi i papieżowi.
Ogromne wrażenie robi główny ołtarz, zwłaszcza jeśli sobie uświadomimy ile on ma w sobie złota, a budowano go dłużej niż samą katedrę. Tutaj znów wyróżniamy niektórych śmiertelników. Ślub przy głównym ołtarzu może wziąć tylko rodzina królewska i tylko jedno dziecko z pokolenia. Także Ramos, który w katedrze brał ślub korzystał z któregoś z bocznych ołtarzy.
I wreszcie symbol katedry to wieża Giralda. Pozostałość po stojącym tu dawniej meczecie. Oczywiście można się na nią wdrapać, co nie stanowi większego problemu, ponieważ nie ma tutaj schodów. Zostało to przemyślane w taki sposób, aby muezin mógł wjechać na sam jej szczyt na osiołkiu lub koniu i nawoływać wiernych na modlitwę. Widok z wieży jest oczywiście przepiękny.
A jakie są moje osobiste odczucia z katedry. Jest fascynująca jeśli chodzi o historie w niej zawarte. Na każdym rogu czeka na nas ciekawostka warta opowiedzenia. Natomiast sama katedra zrobiła na mnie przytłaczające wrażenie. Umieszczony na środku ołtarz główny był przeznaczony dla wybrańców. Zwykli ludzie nie byli godni, aby go zobaczyć. Wciąż onieśmiela i niesie wspomnienie minionych dziejów. Z pewnością to dzieło sztuki, owoc pracy wielu artystów na przestrzeni ponad 100 lat. Długo stałam przed ołtarzem, za chroniącymi go kratami, wpatrując się w tego złotego kolosa. Niestety nie poczułam nic. I muszę tak po ludzku przyznać, że katedra wizualnie niezbyt mi się podobała. Jest ponura, ciemna, przytłaczająca i zakratowana. Jeśli chodzi o historie z nią związane jest wspaniała, ale bogactwo w niej zawarte niezbyt do mnie przemawia.
Resztę dnia spędziłam na spacerze po Sewilli. Zjadłam kanapki w parku Luizy. Rzuciłam okiem na most zaprojektowany przez Eiffla, podeszłam pod arenę do corridy, pobłądziłam troszkę i już nadszedł czas powrotu.
Jeszcze wiele do zobaczenia w Sewilli, pewnie jeszcze tu wrócę.