Czas upływa mi na pracy bądź przygotowaniach do pracy. Każdy dzień to jak 3 dni, ponieważ na 3 razy rozpoczynam pracę, a każdy tydzień mija jak miesiąc. Wrażenie mam, że z każdym tygodniem zmieniam miejsce pracy, ponieważ nowe osoby przyjeżdżają, na nowo uczę się imion i preferencji dzieci. Tęsknota dokucza, a każdego dnia sprawdzam ile dni jeszcze będę tęsknić…
Dlatego hop, hop, przeskoczmy o kilka tygodni, do upragnionej daty – 10 lipca. Kiedy to po wyjściu z pracy, pod hotelem czekał na mnie Paweł. Jakby więcej słońca i kolorów nagle pojawiło się w moim hiszpańskim życiu.
Od teraz wolny czas upływał na spacerach, wspólnych posiłkach i oglądaniu filmów, a także po raz pierwszy wybrałam się na plażę, aby po prostu spędzić na niej czas. Dosłownie małe rzeczy mnie cieszyły. A zatem skoro zaczęłam rozglądać się troszkę po okolicy, jest to dobre miejsca aby o niej opowiedzieć.
Przebywam na Costa de la Luz, czyli Wybrzeżu Światła. I nie bez powodu. Przez 300 dni w roku świeci tutaj słońce. Przez cały mój pobyt raz padało w nocy i raz w dzień. Lata są gorące i suche, a zimy ciepłe i deszczowe. Pomimo nieustannie bezchmurnego nieba, aura jest niezwykle sprzyjająca, ponieważ wiatry wiejące znad oceanu przynoszą miłe orzeźwienie, od tego stopnia, że nierzadko nocą potrzebny był mi koc. Pod tym względem lato było znośniejsze w mojej części Hiszpanii niż w Polsce. Turyście nawet żartowali, że odpoczywają od upałów w Polsce.
Rejon ten upodobali sobie sami Hiszpanie, dlatego okoliczne miasteczka pełne są mieszkań na wynajem, a w moim hotelu dominującą nacją są właśnie Hiszpanie. Plaże są bardzo szerokie, pełne olbrzymich muszli. A podczas odpływu plaża przypomina wręcz pustynię.
Mój hotel znajduje się w otoczeniu wysokich sosen piniowych u ujścia rzeki Piedras. Dlatego aby zamoczyć nogi w oceanie trzeba albo pójść na dłuższy spacer albo popłynąć stateczkiem na leżący naprzeciwko cypelek. I tak też z Pawłem popłynęliśmy. Plaża oooogromna, nie da jej się ująć w kadrze. Nasza mała wycieczka zainspirowała mnie do poprowadzenia animacji: wycieczka statkiem plus zabawy na plaży i tak na stałe do programu wszedł Rodzinny Dzień na Plaży.
Mieszkałam w małym miasteczku El Portil. Biała zabudowa, urocze domki, wiecznie kwitnące kwiaty i senna atmosfera. Oprócz kilku knajp otwartych sezonowo, nie za wiele się tu dzieje. Idealne miejsca dla tych, którzy poszukują ciszy, spokoju, z dala od kurortów. Na dłuższą metę, bez auta, może powiewać nudą. Do najbliższej wypożyczalni rowerowej trzeba iść około godziny lub podjechać autobusem, który nie kursuje według rozkładu i nigdy nie wiesz czy ryzykować czekanie godzinę na autobus czy lepiej zacząć już iść :P
Natomiast jeśli auto mamy do dyspozycji wówczas wiele pięknych miejsc można w okolicy zwiedzić.