Ach, cóż to był za dzień. Nasze dzielne Mamusie przemierzyły Pragę wzdłuż i wszerz nie zważając na kaprysy pogody, która tego dnia nie była zbyt łaskawa.
Przeszliśmy Hradczany, był i Zamek i Katedra, Złota Uliczka, Most Karola i Tańczący dom, a także wjazd kolejką na Wzgórze Petrin.
I to właśnie w kolejce dokonaliśmy fascynującego odkrycia, że jesteśmy w Pradze dokładnie w tym samym terminie, co 7 lat temu. Wówczas to była nasza pierwsza zagraniczna podróż, nasze pierwsze państwo, a dzisiaj jest ich już 27! Piękne 7 lat
Na obiad oczywiście były pyszne knedliki.
A na deser lizak z charakterystycznym listkiem, taki suvenir ;)
Umordowani wróciliśmy wieczorem do domu. To był dzień, naprawdę wyczerpujący, tyle kilometrów, wrażeń, schodów i pagórków. Naprawdę byliśmy z Pawłem pod wrażeniem jak ochoczo nasze Kobitki spacerowały.
Cały wieczór się zastanawiałam, co będziemy robić następnego dnia, skoro już prawie wszystko zobaczyliśmy…