Plan zakładał poranną pobudkę, ale spało się tak dobrze, że nawet nieśmiałe
Pobudka, kukuryku chłopców nas nie obudziło.
Kiedy wreszcie wstaliśmy, chłopcy już dawno byli w szkole. Zjedliśmy śniadanie, Basia podrzuciła nas do Trondheim, a dokładnie do portu Ravnkloa, nad którym góruje pomnik ostatniego wikinga. Ten dzień mieliśmy spędzić na zwiedzaniu miasta. W tym czasie, Basia załatwiała ostatnie sprawy związane z imprezą. Zostaliśmy w porcie, gdzie czekaliśmy na prom na wyspę
MunholmenSzybko okazało się, że nie mamy jak kupić biletów. Pani w kasie chciała od nas kartę, a my mieliśmy tylko gotówkę. Na szczęście Basia jeszcze nie odjechała i zapłaciła za nas. Bilet: 85 NOK/os.
O 11.00 wsiedliśmy na prom i po kilku minutach dotarliśmy na Wyspę Mnicha. Wyspa dziś zachwyca swoją urodą i spokojem. Jednak jej historia kryje w sobie wiele okrutnych faktów.
Wyspa przez wieki stanowiła fortecę, broniąca dostępu do Trondheim.
W czasach wikingów było to więzienie i miejsce egzekucji. Bywało, że głowy skazańców nadziewano na pal i wystawiano na brzegu, aby odstraszyć potencjalnych najeźdźców.
Następnie pobudowano tutaj klasztor benedyktyński (1100 r.). To właśnie do klasztoru należała charakterystyczna, okrągła wieża. Z kolei w 1658 r. powstał fort Gammel Festning. Natomiast świadectwa II wojny światowej odnajdziemy w niemieckich stanowiskach obrony artyleryjskiej.
A dziś, wyspa jest spokojna, zadbana, zielona i jest jednym z ulubionych kąpielisk. Tak właśnie. Kiedy już pospacerowaliśmy po jej górnej części, zeszliśmy na sam dół, na czarną plażę.
Dotarliśmy do skalistego cypla, gdzie głośno dokazywały ptaki. Jeden z nich zwrócił naszą uwagę, piskliwym trelem i długim, czerwonym dziobem. Na tabliczce informacyjnej, doczytałam, że nazywa się tjeld. Sprawdziłam, że polska nazwa to… ostrygojad. To w sumie mało ambitne, że polska nazwa wywodzi się od nazwy pożywienia. Nie chciałabym się nazywać chlebojadem :D
Na wyspie spędziliśmy godzinę i było to uwarunkowane czasem odpłynięcia promu.
Przed dalszym zwiedzaniem, skusiliśmy się na kanapeczki, za które zapłaciliśmy ok. 60 zł, do tego woda za prawie 15 zł. Ech te norweskie ceny.
Główny plac – Trovet, jest całkowicie rozkopany, więc minęliśmy go, odrobinę rozczarowani.
Ruszyliśmy w stronę najważniejszej w Norwegii katedry –
Nidaros. Nosi ona w sobie nazwę pierwszej nazwy miasta. Do XVI w. Trondheim było Nidaros, co oznacza ujście rzeki Nid.
Katedra została zbudowana w XI w. nad grobem św. Olafa, jest celem pielgrzymek, miejscem koronacji oraz pochówku królów. Katedra była wielokrotnie przebudowywana, trawiona przez pożary, a także poddawana renowacji z powodu złej jakości kamienia.
Weszliśmy przez boczną furtkę, obeszliśmy katedrę dookoła, zostawiając sobie główną fasadę na sam koniec. Kiedy już się zbliżaliśmy, powiedziałam, że nie będziemy na nią zerkać, dopóki nie będziemy centralnie naprzeciwko niej. Usiedliśmy na ławce i na 3 - 4 mieliśmy podnieść wzrok i oniemieć w zachwycie. Taki był plan. W rzeczywistości, kiedy podnieśliśmy wzrok, katedrę zasłoniła nam gałąź :D taką ławkę wybrałam.
Przesiedliśmy się i wreszcie mogliśmy oniemieć w zachwycie :D
Na samym szczycie katedry znajduje się kula. Dzień wcześniej Basia opowiedziała nam, że w kuli jest wiadomość. Co 100 lat wiadomość zostaje odczytana. Ostatnie odczytanie miało miejsce rok temu, wówczas włożono kolejną wiadomość dla pokoleń. Patrząc na tą kulę, przychodzi nam na myśl jeszcze jedna historia. Dwie osoby stać było na to, aby wdrapać na sam szczyt katedry bez zabezpieczeń. Piszę „stać”, ponieważ dostali taką grzywnę, aby kolejnym śmiałkom odechciało się takich wyczynów. Najpierw zrobił to pewien Pan, a lata później, jego wnuczka, widocznie zachwycona wyczynem dziadka.
Obok katedry znajduje się Pałac Biskupi, mieszczący wystawy muzealne. My oglądamy go tylko z zewnątrz, a następnie udajemy się Munkegatą (reprezentacyjną ulica miasta) do
Stiftsgarden. Ten piękny dwór uważany jest za największy budynek drewniany w Europie. Od 1800 r. należy do rodziny królewskiej i to właśnie tutaj mieszkają podczas wizyty w Trondheim. Pałac ma 58 metrów długości, mieści 140 komnat i ma przyjemny, karmelowy kolor, przynajmniej w moim odczuciu.
Powoli udajemy się w kierunku pocztówkowej atrakcji Trondheim. Chcemy zrobić to widokówkowe zdjęcie, które posiadają wszyscy odwiedzający.
Cdn…