21 marca nasza mała wycieczka, składająca się z nas, moich rodziców, Pawła mamy i babci stanęła wreszcie na lotnisku. Wszyscy byli rozemocjonowani. Przerażenie mieszało się z radością.
Kilkunastominutowe opóźnienie potęgowało stres, ponieważ mieliśmy zarezerwowane bilety na autobus Terravision oraz umówieni byliśmy na konkretną godzinę po odbiór kluczy od apartamentu. Spóźnienie na autobus mogło zaowocować brakiem noclegu, ponieważ właściciel powiedział, że czekają tylko pół godziny i z opinii jakie znaleźliśmy, mogliśmy wywnioskować, że to szczera prawda, bo ludzie rzeczywiście zostawali bez noclegu. Ponadto kilka tygodni przed naszą wycieczką otrzymaliśmy maila o zmianie adresu apartamentu. Napisali nam, że zaszła jakaś pomyłka, i że ten nasz pokój jest już zarezerwowany. Ja oczywiście uznałam, że nas oszukali, bo pokój na pewno był wolny, ale służył jako przynęta, żeby potem zamienić na gorszy. Kiedy sprawdziłam nowy apartament na stronie, oczywiście okazał się dużo gorszy pod względem lokalizacji, co więcej zamiast 3 sypialni były 2, w każdej podwójne łóżko i rozkładany fotel. Ale cóż, nie mieliśmy wyjścia, ponieważ przelaliśmy już całą kwotę. Zrobiliśmy tak po raz pierwszy i ostatni.
Kiedy wylądowaliśmy pędem pobiegliśmy na autobus i na szczęście zdążyliśmy. W autobusie nasza rodzinka wciąż zdumiewała się nas sposobem jazdy Włochów, a czasami wydawali takie piski, że aż kierowca się uśmiał.
A mnie ogarnęło ogromne wzruszenie, możliwość powrotu tutaj dała mi ogromną radość. Ja po prostu jestem zakochana w Rzymie. Wiem, że jest brudno, wiem, że jest głośno, tłoczno i chaotycznie, ale nic na to nie poradzę, że go po prostu kocham! Wyglądałam przez okno, patrzyłam na znajome widoki i całą sobą cieszyłam się z powrotu, już w tamtej chwili wiedziałam jedno. Przy najbliższej okazji wrócę tu jeszcze raz, a potem kolejny...
Udało się, byliśmy parę minut przed czasem pod wskazanym adresem. Wreszcie zjawiła się Martina, która zaprowadziła nas do apartamentu. Przyznam się, że wchodziłam do niego bardzo zdenerwowana, bojąc się co tam zastaniemy. Kiedy wreszcie weszłam do środka, okazało się, że rzeczywiście nas oszukali. To był zupełnie inny pokój niż ten, o którym pisaliśmy w ostatnich mailach. Ale jakże piękniejszy! Dwie sypialnie, kuchnia i duży salon z kominkiem i okrągłym stołem. W salonie stało duże łóżko, a naprzeciwko łóżka ogromne okno balkonowe, a za oknem widok, który zapierał dech w piersiach. Pięknie oświetlona Bazylika św. Pawła. W najśmielszych snach bym nie podejrzewała, że z tego całego zamieszania wyjdzie takie cudo.
Uprosiłam całe towarzystwo, żeby pozwolili mi spać w salonie i zabroniłam zasuwania żaluzji. Kiedy już się rozlokowaliśmy w naszym apartamencie ruszyliśmy na pierwszy spacer po Rzymie.Było ok 20.00, ale nasi dzielni towarzysze nie dali się zmęczeniu. Nie wiedzieli niestety na co się piszą :)