Wychodząc z Forum Romanum przypadkiem trafiliśmy na
Kapitol. W muzeach znajduje się słynna Wilczyca oraz oryginał konnego pomnika Marka Aureliusza. My jednak obejrzeliśmy tylko kopię znajdującą się na placu i ruszyliśmy dalej. Przeszliśmy obok Teatru Marcellusa, zatrzymaliśmy się chwilę przy Wyspie Tyberyńskiej i wreszcie odnaleźliśmy nasz kolejny cel –
Usta Prawdy, znajdujące się przy Kościele Santa Maria in Cosmedin. I tutaj musieliśmy postać chwilę w kolejce. Można zrobić tylko jedno zdjęcie, opłata dowolna. Kamienna tarcza przedstawia rzymskiego boga rzek i zgodnie ze średniowieczną legendą odgryzie kłamcy rękę. Żadne z nas nie straciło ręki, więc wszystko z nami w porządku.
Przeszliśmy na druga stronę Tybru i od razu wkroczyliśmy w barwny świat maleńkich uliczek
Zatybrza. Słyszałam dużo dobrego o tej części Rzymu, a scena z „Zakochani w Rzymie”, które była kręcona na Zatybrzu sprawiła, że musieliśmy tam pójść. Bałam się trochę czy się nie rozczarujemy. Ale tam jest tak pięknie rzymsko, że brak słów. I o dziwo nie ma tam zbyt wielu turystów. Mogliśmy sobie zupełnie swobodnie spacerować po wąskich, ukwieconych uliczkach. Tutaj znaleźliśmy obrazek, często spotykany na filmach czy zdjęciach. Pranie rozwieszone nad ulicą na tle czerwonej ściany. Tak! To wcale nie są legendy, rzeczywiście tak to wygląda.
Postanowiliśmy zjeść coś, ale tylko na bardzo wąskiej klimatycznej uliczce, z dala od ruchu samochodowego. Wreszcie udało nam się znaleźć taką, która zadowalała nas oboje. Zamówiłam kolejne potrawy z mojej listy jedzenia, które muszę spróbować w Rzymie. Był to makaron carbonara. Potrawa ta wywodzi się z Rzymu i smakuje inaczej niż w Polsce. Przyrządza się ją z jajkiem, boczkiem i serem. Nie zasmakował mi, ale cieszę się, że spróbowałam. Na deser wzięliśmy pana cottę. Pychota.
Najedzeni wolnym krokiem ruszyliśmy w dalszą drogę. Nasz kolejny cel na mapie wydawał się blisko, jednak w rzeczywistości musieliśmy obejść wzgórze Awentyn i znaleźć drogę prowadzącą do Placu Kawalerów Maltańskich. Brama, za którą znajduje się Kościół jest przeważnie zamknięta. I całe szczęście, bowiem przez
dziurkę od klucza można zobaczyć niezwykły widok. Ustawiliśmy się w kolejce do dziurki. Rzeczywiście. Jest pięknie. W otuleniu żywopłotu pięknie widać kopułę Bazyliki św. Piotra. Paweł próbował zrobić zdjęcie, niestety było zbyt jasno i zdjęcie nie wychodziło. Ale nie dawał za wygraną i ustawiliśmy się w kolejce jeszcze raz. Ja, żeby jeszcze raz sobie popatrzeć, bo widok cudny, a Paweł, żeby walczyć z ustawieniami w aparacie. W końcu się udało. Zdjęcie wyszło pięknie.
Aby dostać się do kolejnego punktu naszej wycieczki ruszyliśmy do metra Piramide, znajdującego się tuż przy grobowcu Kajusza Cestiusza. Piramida została zbudowana ok. 20 r. n. e. i mierzy 30 metrów wysokości. Piramidę można zwiedzać, jednak w wybranych dniach, tylko z przewodnikiem i trzeba wcześniej dokonać rezerwacji. My ruszyliśmy metrem do Bazyliki św. Piotra za Murami.