Myślę o trzęsieniu ziemi z 1963 roku, w którym zginęło 1070 mieszkańców, z całej starówki ocalał jedynie Kamienny Most, który łączy dwie części miasta. To w nim jest zamknięta historia Skopje, jako świadka najważniejszych wydarzeń.
Tego szczęścia zabrakło rodzinnemu domowi Matki Teresy z Kalkuty. Podobnie zniszczeniu uległ Kościół, w którym Matka Teresa została ochrzczona. Dzisiaj na miejscu Kościoła postawiono muzeum: Dom Pamięci Matki Teresy z Kalkuty. Na miejscu domu stoi tablica, a w chodniku można odnaleźć krawężniki pokazujące jak stał dom.
Agnes Gonxha[c] Bojaxhiu urodziła się 26 sierpnia 1910 roku w Üsküb w Imperium osmańskim (obecnie Skopje) w zamożnej rodzinie albańskiej. Matka prowadziła działalność dobroczynną i często zabierała córkę. Już jako dziewczynka, mając 12 lat postanowiła zostać zakonnicą. W wieku 18 lat wstąpiła do Instytutu Błogosławionej Dziewicy Maryi w Irlandii i została misjonarką. Nigdy więcej nie spotkała swojej matki i siostry. Do Indii przybyła na początku 1929 roku. Śluby zakonne złożyła 24 maja 1931 roku, przyjmując imię Teresa – po Teresie z Lisieux, patronce misjonarzy.
W Domu - Muzeum odnajdziemy kilka osobistych rzeczy i masę zdjęć z całego życia. Największą uwagę skupia woskowa figura Matki Teresy, dzięki której możemy zobaczyć jak drobną była kobietą. Muzeum jest bezpłatne.
I przyszła pora na ostatni posiłek. Zamówiliśmy to co nam najbardziej smakowało, czyli szopską sałatę, pastramajkę, bajaderę oraz po raz pierwszy burgera.
Poprzedniego dnia zagaiłam do mojej przewodniczki o McDonalda. Nie dlatego, że chcieliśmy tam zjeść, ale dlatego, że nigdzie go nie widzieliśmy. Ona powiedziała, że był z 10 lat temu, ale się nie utrzymał. Dla Macedończyków był za drogi, za małe porcje i niesmaczny. Na co nasz kierowca dodał: Spróbujcie burgera w Macedonii, a zrozumiecie dlaczego nie ma McDonalda.
Stąd pomysł, aby zamówić burgera. Nie do końca dobrze trafiliśmy, ponieważ zamówiliśmy specjalność lokalu. Okazało się, że to był burger zapieczony w jakimś pieczywie. Wyszło to troszkę mdłe, ale całkiem smaczne. Nam zależało na spróbowaniu takiego normalnego burgera. No nic, może innym razem.
Po obiedzie siadamy na ławeczce obok mostu, patrzymy na rzekę i żegnamy się z miastem.
Pora się zbierać. Na dworcu zagadują do nas Kasia z mężem. Usłyszeli, że mówimy po polsku i zapytali czy udało nam się odprawić. Mówimy, że właśnie mieliśmy problem, i że coś nie działa na stronie LOT-u. Oni też się nie odprawili online, wyskakiwała informacja, że nie ma takiego lotu, także nawzajem się uspokoiliśmy i przegadaliśmy całą drogę do lotniska i czas oczekiwania na samolot.
Oni przylecieli tak samo jak my, ale obrali inny styl. Przez 5 dni byli w Skopje. Skupili się na zwiedzaniu stolicy, pojechali też do Kanionu Matka oraz Kolorowego Meczetu w Tetowo. Mieli jeszcze kilka pomysłów, m. in. taksówką do Prisztiny oraz podróż pociągiem do miejscowości Petrovec (chyba...), ale taksówka wyszła za drogo, a pociąg nie przyjechał. Także plany troszkę się rozpierzchły. Po wylądowaniu wymieniliśmy się telefonami. Kto wie, może jeszcze kiedyś się spotkamy...?
I to już koniec naszej relacji z podróży do Macedonii. W kolejnym wpisie pojawi się krótkie podsumowanie naszych TOP3 oraz zaproszenie do relacji w formie video.