Nasza przygoda rozpoczyna się wieczornym lądowaniem w Larnace. Autobusem udajemy się do miasta. Jesteśmy lekko przejęci, ponieważ zupełnie nie wiemy gdzie wysiąść, brak opisanych przystanków i egipskie ciemności nie ułatwiają sprawy. To co widzimy po drodze przypomina opuszczoną, zapadłą wioskę. Za nic nie chcę wysiadać i samodzielnie wędrować. Kiedy pojawiły się latarnie wcale nie było lepiej. Sklepy zamknięte, blaszane bary z pojedynczymi osobnikami w środku. O co chodzi?! Czekamy, gdzie wysiądzie większość pasażerów. Okej, wszyscy wysiadają, to i my. Robimy kilka kroków w stronę morza i oddychamy z ulgą… palmy, promenada, restauracje, świecące maszyny do zabawy dla dzieci i dorosłych - turystyczne centrum. Jesteśmy ocaleni!!!
Hehe, żartuję oczywiście, nie zamierzamy tu spędzić całego pobytu. Natomiast poza sezonem rzeczywiście w mniej popularnych miejscowościach, restauracje są zamknięte.
Meldujemy się w hotelu i wracamy nad morze w poszukiwaniu kolacji.
Wybieramy talerz mięs i odkrywamy, że jedzenie na Cyprze jest nie tylko pyszne, ale też serwowane w ogromnych porcjach. Po kolacji turlamy się powoli do hotelu.