35. Pójść na meczTen punkt to była jedna z tych rzeczy, na które nie bardzo miałam ochotę. Ale z jakiegoś powodu ludzie ekscytują się wydarzeniami sportowymi. A zatem postanowiłam sprawdzić o co też może w tym chodzić. Powiedzieć: nie interesuje się sportem – to za mało powiedziane. Dla mnie to jest zjawisko niewytłumaczalne, pojąć fenomenu nie mogę, ale wybrałam się doświadczyć. Padło na mecz Legii Warszawa i Arki Gdynia. Większość meczu patrzyłam na trybuny, na tzw. żyletę zamiast na murawę. Tam się działo znacznie więcej niż na boisku, tam to dopiero był emocje. Moja ulubiona przyśpiewka była o Walczyku Labada, którego tańczą kibice, kibice Legii Warszawaaaaa, hej!. I hymn Legii jest piękny: Sen o Warszawie Czesława Niemena. Śmiałam się z moich chłopaków, z tego jak kibicują z szalikami. Zupełnie jakby piłkarze mieli ich zobaczyć. Tyle z meczu zapamiętałam, dużo śpiewu, podskakiwania i śmiechu. Wyniku nie pamiętam, piłkarzy nie znam :P