Geoblog.pl    pamar    Podróże    Soczyście zielona Sri Lanka    Świątynia Zęba Buddy - uroczystość ofiarowania darów
Zwiń mapę
2017
29
lis

Świątynia Zęba Buddy - uroczystość ofiarowania darów

 
Sri Lanka
Sri Lanka, Kandy
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7738 km
 
To nasze pierwsze śniadanie w zamkniętym pomieszczeniu, ale przynajmniej przy oknie. Spieszymy się, aby zdążyć na Ceremonię Ofiarowania Darów. Znów pada, ale jest ciepło. Zakładamy płaszcze przeciwdeszczowe i wzorując się na Lankijczykach – japonki.

Kompleks świątynny jest obszerny, najważniejsza jest Świątynia Zęba Buddy, gdzie przechowywana jest najcenniejsza relikwia Sri Lanki – właśnie ząb Buddy. Przekraczamy bramę, oczywiście trzeba pamiętać o odpowiednim stroju. Nasz nie budzi zastrzeżeń :P
Zwiedzanie rozpoczynamy od drzewa Bo, które jest ogromnym figowcem. Buddyści okrążają go nieparzystą ilość razy i podlewają. Dalej natrafiamy na stupę, która według tradycji mieści żebraczą miskę Buddy. Wreszcie dochodzimy do głównej świątyni. Łatwo to poznać po dużej ilości przewodników, oferujących swoje usługi. Za niewielką kwotę zostawiamy buty w przechowalni. Kierują nas do kasy biletowej dla turystów. Obok nas wyrasta przewodnik, który chce nas zaprowadzić do kasy. Chociaż wiemy gdzie iść, to starszy pan uparcie nam towarzyszy. Wreszcie orientuje się, że z nas klientów nie będzie miał i szuka kolejnych zagubionych. Wchodzimy do środku. Ceremonia już się rozpoczęła. W dolnej części świątyni pojawiają się panowie w białych szatach i uderzają miarowo w bębny. Po schodach wije się ogromna kolejka ludzi, trzymających w dłoniach stroiki z lilii. Uuu.. długa ta kolejka, podchodzimy bliżej, ludzie pokazują nam, że mamy ominąć kolejkę. Rzeczywiście na samej górze kierujemy się do holu, podczas gdy kolejka zmierza w stronę maleńkiego pomieszczenia. Razem z innymi turystami wyciągamy szyje, aby coś dostrzec. Niewiele widzimy. Drzwi do pomieszczenia są otwarte, buddyści pochodzą pod te drzwi. Wewnątrz jest ząb Buddy, ukryty w siedmiu szkatułach, jedna w drugiej. Najmniejsza szkatuła jest kryształowa, a zewnętrzna złota. Spore zamieszanie panuje pod drzwiami. Ludzie są niemalże przepędzani, aby nikt za długo się nie zatrzymywał. Sam Ząb wstawiany jest na widok publiczny raz na siedem lat.

Po wyjściu rozmawiamy z Pawłem o naszych odczuciach. Jest coś takiego w świątyniach buddyjskich, że Paweł dobrze się w nich czuje. Ja z kolei wolę ciche i spokojne kościółki. W całym zamieszaniu trudno mi było poczuć podniosłość chwili. Z kolei Pawłowi bardzo się podobało, bębny, modlitwy, niesione w procesji kwiaty, zdobienia, . Relacje innych osób wskazują, że przybysze lubią brać udział w ceremonii, wieczorem ponoć jest bardziej efektownie. Także warto pójść i samemu przeżyć tę ceremonię. Każdy z nas odbierze ją zupełnie inaczej.

Spacerujemy jeszcze chwilę po kompleksie świątynnym, trafimy do Muzeum Słonia Radży (Król). Słoń po śmierci został wypchany. Obecnie chłodzony jest przez cztery klimatyzatory. Wygląda to trochę przerażająco.
Po Świątyni pospacerowaliśmy chwilę wokół jeziora znajdującego się w Kandy. Wkrótce mieliśmy udać się na dworzec autobusowy i przemieścić się do Dambulli. Jednak zanim to nastąpi trzeba zjeść obiad. Minął pierwszy tydzień na Sri Lance i chociaż lankijska kuchnia nam smakowała, to jednak w Kandy po raz pierwszy widzimy znane sieciówki. Aaaaa…. Pizza!!!! Tak! Pizza hut to genialny wybór. To właściwie nie wybór, to przymus, to potrzeba silniejsza od nas. Pizza! Pizza! Pizza! Mmmm… no fajnie… Po wszystkim okazuje się, że nie było warto :P Było drogo, pizza mała i jakaś taka mało pikantna, mało dziwaczna. Kolacja już będzie lankijska. :)

Pora na poszukiwania autobusu. Aby znaleźć nasz autobus kręciliśmy się chwilę po mieście, ponieważ dworców jest kilka, w zależności od tego, gdzie chce się jechać. Widząc nasze plecaki, Lankijczycy, pytali tylko dokąd i wskazywali kierunek.Z ich pomocą bez problemu w tym rozgardiaszu trafiliśmy do odpowiedniego autobusu i nawet nie wpadliśmy pod żaden :)

Po kilku godzinach docieramy do Dambulli. Dłuższą chwilę szukamy noclegu. Wreszcie jest. Z perspektywy czasu ten questhouse był najsłabszy. Najgorsza w nim była dziurawa moskitiera, która spadała na twarz. O ile, dziury starałam się zaszyć, o łaskotanie budziło mnie przez całą noc. Postawiłam butelki, aby ją naprężyć. Rozwiązanie koszmarne, ponieważ w nocy jedna z nich spadła, robiąc okropny hałas, także 3 noce spędzone w Dambulli nie należały to najbardziej owocnych w sen. To co jeszcze nam przeszkadzało to łazienka. Zaprojektowało ją chyba kilkoro dzieci, niezależnie od siebie. Kran był tak mały, że umycie zębów to był karkołomny wyczyn, a prysznic ulokowany był w połowie łazienki, bez żadnej osłony, więc nieustannie było mokro w całym pomieszczeniu. To co nam się podobało, to oczywiście… śniadania! Były pyszne i pięknie podane na tarasie. Rzeczywiście, zaraz za śniadaniem u Cioci, to były nasze ulubione śniadania.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
BPE
BPE - 2018-02-27 16:22
w Singapurze też mają zęb Buddy, ale tamta jest ponoć najważniejsza na świecie .......
o co chodzi z tymi zębami ?
 
Pamar
Pamar - 2018-02-28 10:24
Hehe, my słyszeliśmy, że to ta jest najważniejsza :)
 
zula
zula - 2018-03-22 20:39
Zdjęcie dziecka fantastyczne - oczy skierowane prosto w obiektyw ...z wielką ciekawoscia :-)
 
Pamar
Pamar - 2018-03-23 12:14
Też bardzo lubię to zdjęcie. Idealnie odzwierciedla urodę lankijskich dzieci. Wielkie, czarne oczy po prostu hipnotyzują :)
 
 
zwiedzili 23.5% świata (47 państw)
Zasoby: 413 wpisów413 1650 komentarzy1650 2623 zdjęcia2623 62 pliki multimedialne62
 
Nasze podróżewięcej
07.11.2024 - 08.11.2024
 
 
29.03.2024 - 29.03.2024
 
 
15.03.2024 - 18.03.2024