Ruszyliśmy ponownie na północ wyspy, tym razem w okolice plaży Golden Bay, niezwykle popularnego miejsca w sezonie letnim. W pobliżu znajduje się stadnina koni, udało mi się namówić Pawła na skorzystanie z przejażdżki. Było cudownie, sielskie krajobrazy, cisza, spokój, jedynie stukot kopyt o podłoże. Uwielbiam to!
Z północy udaliśmy się na południowy wschód, do maltańskiego Trójmiasta, czyli Vittoriosa (Birgu), Cospicua (Bormla) i Senglea (L-Isla). spędziliśmy tutaj czas aż do zachodu słońca, który ku naszemu niezadowoleniu następował bardzo szybko, przez co dzień był krótki, ale za to własnie na Malcie niemalże namacalnie poznaliśmy co oznacza złota godzina w fotografii. Tutaj o zachodzie słońca wszystko jest złote!
Kiedy zorientowaliśmy się, że dzień jest zdecydowanie za krótki zrezygnowaliśmy z jedzenia obiadów w knajpach. W południe ratowaliśmy się batonami i bułkami, byle tylko nie tracić cennego czasu!
Jeśli chcecie dowiedzieć się jak dokładnie wyglądał ten dzień, przeczytać jaką gapą jest autorka tego tekstu i które miejsce na Malcie ukochali sobie milionerzy, serdecznie zapraszamy na naszą stronę:
KLIK :)