To był nasz dzień wyjazdu z Budapesztu. Podczas gdy Jakub i Damian biegli w maratonie my korzystaliśmy z dobrodziejstw wód termalnych, z których z resztą słynie Budapeszt.
Wybraliśmy się do Kąpieliska Szechenyiego. Wewnątrz budynku można skorzystać z niewielkich basenów, których wody mają różne temperatury i właściwości.
Rozczarowani będą wszyscy ci, którzy liczą na różnego rodzaju wodne atrakcje. Kąpielisko jest strefą relaksu i wypoczynku o uzdrawiających właściwościach. Dlatego wewnątrz nie niepokoiliśmy kąpiących aparatem.
Nie bez znaczenia są piękne budynki mieszczące w sobie baseny. Powstałe w roku 1913 i 1926 nadają wytworny i przytulny charakter kąpielisku.
My najwięcej czasu spędziliśmy w basenach, znajdujących się na zewnątrz. Chłodna temperatura powietrza w połączeniu z gorącymi wodami to jest coś co pokochałam już na Słowacji.
Wyjazd z Budapesztu okazał się dla nas traumatyczny. Nawigacja wariowała w mieście, co chwila się przywieszała. Myśleliśmy, że się psuje, ale kiedy wreszcie po długim czasie błądzenia udało się wyjechać, zaczęła działać bez problemu. Także jakaś aura w mieście jej szkodziła.
Do Polski dojechaliśmy późno w nocy, a rano do pracy... oj... bolało
Po niezbyt udanym filmie ze Sztokholmu (nawet mi się nudzi jak go oglądam :P), postanowiłam się nie poddawać i zrobiłam kolejny z kąpieliska Szehenyiego :)
3 min 40 sek filmu robiłam przez 10 godzin. Szok, ile pracy trzeba włożyć. Ale chociaż jeszcze zgrzyta w niektórych miejscach to myślę, że jest lepiej :)
Ach... zapomniałabym... chciałabym Wam przedstawić moje rodzeństwo: Joanna, Kuba i Kamil :)