Przygotowania rozpoczęte w kwietniu wreszcie dobiegły końca. W niedzielę 22 listopada o 13.25 ruszamy z Okęcia liniami Emirates w naszą pierwszą samodzielną, egzotyczną podróż. Dla nas to ogromne wydarzenie. Poniekąd to nasz sprawdzian, wyrocznia czy będziemy próbować dalej samodzielnych podróży. Sparzymy się i rozczarujemy czy może wyprawa będzie piękniejsza od marzeń? Już za chwilę wszystko będzie się wyjaśniać.
Kiedy byliśmy w biurze Emirates w Warszawie, okazało się że kupienie biletów z ich pomocą to dodatkowa opłata w wysokości 150 zł. A ponieważ ja wierzę, że Paweł umie wszystko, a jeśli czegoś nie umie to się nauczy, grzecznie podziękowałam i powiedziałam, że sami kupimy, co w praktyce oznaczało, że Paweł godzinami czytał o tym jak te bilety należy kupić, jak wybrać miejsca, tak abyśmy podczas startu i lądowania mieli najlepsze widoki oraz które miejsca są najwygodniejsze dla pasażerów. W końcu drżącą ręką kupił te bilety. Przecież ja wiedziałam, że on to umie zrobić…. :))))))
Podczas odprawy zaproponowano nam zmianę miejsc na tzw. Salonik. Siedzieliśmy przy wyjściu awaryjnym, więc mieliśmy tyyyyyyyyyyyyyle miejsca na nogi, 5 kroków do toalety, jedzenie i picie dostawaliśmy jako jedni z pierwszych, a co najfajniejsze nie musiałam czekać aż śpiący obok pasażer puści mnie do toalety.
Dotychczas lataliśmy albo tanimi liniami, albo dość ciasnymi czarterami. Także już podróż była dla nas ogromnym przeżyciem. Każdy szczegół nas cieszył, naklejki, kocyk, słuchawki, nieograniczona ilość napoi, dla chętnych również alkohol, ekrany z niesamowitą ilością filmów (był jeden w języku polskim), gier, muzyki, kamerami, umieszczonymi na dziobie, ogonie i pod samolotem, nawet wifi było, Paweł wysłał maila z samolotu. Dostaliśmy naprawdę duży i pyszny posiłek, a później jeszcze były lody. Stewardessa zrobiła nam też pamiątkowe zdjęcie ku naszej radości. 4167 km zleciało nie wiadomo kiedy.
Podczas 5 – godzinnej przesiadki w Dubaju nie próżnowaliśmy. Błąkaliśmy się, podziwiając największy terminal na świecie i zrealizowaliśmy voucher na posiłek, który dostaliśmy do Emiratesów i nagraliśmy drugiego sms-a. Najbardziej nas dziwiło to, że chociaż lotnisko obsługuje zawrotną ilość pasażerów, to nie odczuliśmy, aby było zatłoczone. Co więcej jest świetnie przystosowane do bycia punktem przesiadkowym. Jest mnóstwo miejsc do zaśnięcia, są leżanki, kanapy, i miękkie dywany, z których niektórzy korzystali. Kolejny lot o 3.30 do Bangkoku. Tutaj już utnęliśmy sobie drzemkę, ale oczywiście po posiłku. Dystans Dubaj – Bangkok wynosił 4905 km i zajął 5 h 37 min.