Nasz urlop spędzimy w pięknej Tajlandii. Nie jest to może kierunek oryginalny, ale dla nas to ogromne wydarzenie. Będzie wiele pierwszych razów. Przede wszystkim po raz pierwszy staniemy na kontynencie azjatyckim. W Tajlandii spędzimy 2 listopadowe tygodnie, to będzie nasza najdłuższa podróż jak dotychczas i po raz pierwszy samodzielnie ruszamy do egzotycznego kraju. Dwa tygodnie to bardzo długo, ale kiedy chce się objechać kraj, to zdecydowanie za mało.
Czytając blogi, podróżnicy przebijają się w pomysłach jak najtaniej zwiedzić Tajlandię. My nie pobijemy rekordu jak najtaniej, ale z pewnością będzie to najmniej spontaniczny wyjazd, jaki odbył się do Tajlandii (nie licząc wycieczek zorganizowanych przez biura podróży).
Ponieważ mamy tylko 2 tygodnie nie chcemy marnować czasu na poszukiwanie transportu, noclegu, targowanie się i szukanie. Mamy przygotowany plan na każdy dzień. Zamierzamy również jeszcze przed wyjazdem zarezerwować wszystkie noclegi, a także skorzystać z lokalnych linii lotniczych. Zdajemy sobie sprawę, że szukając na miejscu zaoszczędzilibyśmy pieniądze, ale bardzo chcemy maksymalnie wykorzystać dni, nie martwić się czy coś znajdziemy i czy uda nam się dotrzeć na czas., ponieważ już teraz dogadujemy z miejscowymi agencjami niektóre wycieczki. Poza tym, jak już wspominałam, to nasz pierwsza taka daleka samodzielna podróż, więc obawy są ogromne, czy sobie poradzimy.
W kwietniu kupiliśmy bilety lotnicze. Będziemy lecieć liniami Emiratets. Spełni się jedno z największych marzeń Pawła, lot największym samolotem świata – dwupiętrowym Airbusem A380. Z resztą Paweł obiecał, że zrobi specjalny wpis o samolotach, którymi będziemy lecieć, czeka tylko na wenę… :) Po raz pierwszy Paweł napisze coś na blogu (sporo tych pierwszych razów, a będzie jeszcze więcej).
Miesiąc temu dostałam na urodziny plecak, więc tak jakby to się nazywa backpacking – po raz pierwszy. :)
Tak jak napisałam w tytule, będzie Tajlandia, ale nie będzie przejażdżki na słoniach. Czemu? Przeczytałam na geoblogu bardzo ciekawy blog, niestety nie pamiętam czyj i bardzo żałuję, bo chciałabym polecić ten opis, bardzo dokładny opis sposobu przysposabiania słonia do pracy. Mnie autorka przekonała, nigdy nie wsiądziemy na słonia w Tajlandii, ani nie weźmiemy udziału w żadnych sztuczkach, typu malowanie czy pokazy, ani też nie zrobimy sobie zdjęcia ze słoniem, chyba, że w środowisku naturalnym. Nie przyłożymy palca do tego okrucieństwa jakie zadaje się małym słoniątkom. Nie jestem w stanie wsiąść na słonia ze świadomością, że był poddawany torturom, tylko po to, abym mogła przewieźć swój tyłek dla frajdy. Natomiast w tym całym horrorze jest światełko w tunelu i my chcemy to światełko wesprzeć. Słonie będą, ale troszkę inaczej.
Tymczasem, jeśli ktoś do nas trafi, błagam nie korzystajcie ze słoniowych przejażdżek. Jeśli zależy Wam na tym, jedźcie do RPA, tam słonie są zupełnie inaczej przysposabiane do pracy, nie ma ostrych haków i nie bije się słoni, nawet technika jazdy jest inna.
Mamy jeszcze jeden etyczny dylemat - Świątynia tygrysów w Kanchanaburi. Próbuję się dowiedzieć, czy to miejsce jest dobre czy nie. Wszystkie informacje na jakie trafiam są pozytywne, że chronią populację tygrysów, że dbają o nie, że codzienne spacery i tak dalej. Ale jak patrzę na filmiki to te koty jakieś nieprzytomne się wydają. I nie wiemy, czy taka pora dnia, że one leżakują czy coś im jest? Może ktoś wie coś na tym temat?
Na razie nic więcej nie zdradzam, żeby było o czym później pisać. Mamy nadzieję, że nasz plan wypali w 100% i nie utkniemy w Bangkoku na 2 tygodnie :)