Nareszcie nadszedł maj – najpiękniejszy miesiąc w roku, a wraz z nim upragniona majówka i wyjazd na Słowację. Nareszcie!
Wyruszyliśmy o 7.00 rano. Pierwszy przystanek zaplanowaliśmy w Dąbrowie Górniczej. Mój brat to zapalony biegacz, a w Dąbrowie akurat odbywał się Bieg Przodownika na dystansie 5 km. Mogli wystartować biegacze oraz zwolennicy nordic walking. Czy nam się to podobało czy nie, Kamil zapisał mnie i Kasię na spacer z kijkami, a sam wystartował w biegu. Miałam mniej więcej 2 tygodnie, żeby nauczyć się z nimi chodzić. Startując naszą największą ambicją było dojść do mety. 5 km to niby niedużo, ale szybkie tempo jakie narzucili inni zawodnicy powodowało u mnie straszne zadyszki. Trasa okazała się przepiękna, wokół jeziora Pogoria II, w cieniu drzew maszerowałyśmy dzielnie uroczymi wąskimi ścieżkami. W chwilach kryzysu rozglądałam się dookoła i podziwiałam majowe krajobrazy.
Wreszcie meta! Okazało się, że cała nasza trójka w swoich kategoriach zajęła miejsca na podium. Dumni z siebie i bogatsi o nowiutkie plecaki mogliśmy wyruszyć w dalszą drogę.
Zawody jednak nie pozostały bez echa. Przez kolejne dni obie z Kasią odczuwałyśmy potworne zakwasy, które uniemożliwiły zdobywanie takich szlaków, jakie byśmy chcieli. Jednak dziś niczego nie żałujemy