Moja przygoda z pracą jako animator dla Rainbow nie skończyła się wraz z końcem lata. W listopadzie dostałam ofertę pracy podczas wyjazdu do Rovaniemi do Wioski Św. Mikołaja. To było spełnienie moich marzeń!
Nie wierzyłam w to szczęście. To był jednodniowy wyjazd. Moja praca polegała na tym, aby animować dzieci na lotnisku, podczas gdy rodzice odbierają swoje bilety, następnie w samej wiosce kierowałam turystów do odpowiednich obiektów, aż wreszcie na powrocie w samolocie rozdawałam kolorowanki i białe misie. Było magicznie, przez cały wyjazd byłam mega szczęśliwa. Oczywiście ciepło się ubrałam, miałam nowe, ocieplane buty zimowe, dlatego podziękowałam za buty oferowane w Wiosce. Jednak już po 10 minutach wróciłam po ichniejsze buty. Okazało się w moich wiatr hula, jakbym miała sandałki na nogach. Nasze ubrania zupełnie nie są przystosowane do tego klimatu. W butach i kombinezonie było mi ciepło i przytulnie. Tylko nos i policzki miałam czerwone. Przez cały dzień z przerwą na pyszny obiad stałam w jednym miejscu przy reniferciach i kierowałam turystów, zgodnie z ich rozpiską.
Buzia cały czas mi się cieszyła. Patrzyłam na to piękne miejsce, cieszyłam się nieskazitelnie białym puchem, rześkim, cudownie czystym powietrzem i wymarzonym jeszcze w dzieciństwie miejscem.
Turyści, którzy mnie mijali, byli zaskoczeni, „A nasza Śnieżynka jeszcze tutaj? Nie zimno pani?” – a ja z szerokim uśmiechem: A skąd, radość mnie rozpiera, bo jest tak pięknie!
Miałam cudowną ekipę, koordynatorka i piloci byli mega serdeczni, fantastyczni i bardzo dla mnie życzliwi. Kiedy już skończył się przewidziany program i został czas wolny, mogłam dowolnie przemieszczać się po Wiosce. Wiedziałam, że do Mikołaja była ogromna kolejka, a mimo to chciałam zajrzeć chociaż do jego domu. Razem ze mną poszedł pilot, który już 4 rok przyjechał do Wioski, a nigdy nie widział Mikołaja! Okazało się, że kolejki nie było, a my jako przewodnicy grupy mamy zniżkę! Musiałam, po prostu musiałam wrócić ze zdjęciem! Elfy chciały mi jeszcze sprzedać filmik ze spotkania z Mikołajem. Wyszedł bardzo zabawnie, bo widać moje podekscytowanie. Kiedy żegnam się z Mikołajem, to biję pokłony niczym Japończyk i w ten sposób wycofuję się do wyjścia. Ale już film był zdecydowanie za drogi.
Z inną pilotką wyprosiłyśmy przejażdżkę zaprzęgami husky. Pan, który dowodził, trochę kręcił nosem, ale wreszcie się dał uprosić. Jechaliśmy przez las w zupełnych ciemnościach! Sanie skrzypiały, śnieg prószył w twarz, a psiaki z dziką radością pędziły przed siebie.
Na linii Koła podbiegunowego ustawiona jest kamera live, więc zadzwoniłam do Pawła, żeby mu pomachać. Zupełnie nie mógł mnie namierzyć. Wreszcie wybuchnął śmiechem, kiedy zorientował się, że ta opatulona kulka z wielką reklamówką to ja.
To był piękny czas. Po raz pierwszy w życiu poczułam, co znaczy kochać swoją pracę. Po raz pierwszy w życiu moje marzenie zostało spełnione i jeszcze mi za to zapłacili!
Nie czułam też żalu, że Pawła nie ma ze mną. Ponieważ wioska była moim marzeniem, on ewentualnie by tu przyjechał tylko ze względu na mnie. A teraz możemy razem pojechać do Finlandii w dowolne miejsce, takie które on wybierze. I właśnie dlatego Finlandia jeszcze nie jest oznaczona na Geoblogu. Dopiero, kiedy przyjedziemy tu oboje, powstanie osobna podróż.
Tak, teraz to już koniec mojej przygody jako animatora Rainbow. Dziękuję za każdy czas, za całe doświadczenie, za łzy, tęsknotę, wzruszenia, radość, piękno i spełnienie marzeń.
A Wam drodzy czytelnicy dziękuję każdemu z osobna za poświęcony czas i towarzyszenie mi we wspomnieniach tej mojej przygody życia.
Ściskam! :* :)