Ten rok nie zapowiadał żadnych podróży. Nałożyło się na to wiele czynników. Nie spodziewaliśmy się jednak, że życie przyszykuje dla nas niespodziankę.
Ale od czego się zaczęło. Na początek troszkę o mnie…
Oprócz pracy na etacie, w letnie weekendy działam jako animatorka do dzieci. Prowadzę z tego powodu Fanpage „Pomysły na Animacje” i należę do kilku animatorskich grup.
I właśnie pewnego dnia na jednej z tych grup, zobaczyłam ogłoszenie: Poszukujemy animatorów na Dzień Dziecka w Norwegii. Wśród wymagań było robienie baloników, bańki, malowanie buziek. Umiem! Co prawda, nie na poziomie mistrzowskim jak to było w ogłoszeniu, ale mimo wszystko napisałam, wysyłając kilka fotek. Po kilku dniach dostałam wiadomość, że wybrali właśnie mnie. Okazało się również, że Basia, która jest jedną z organizatorek, śledzi moją stronę i że będą zaszczyceni, goszcząc mnie i… mojego chłopaka. Tak właśnie! Paweł też jedzie! Co prawda on musi sam sobie kupić bilet, ale nocleg i wyżywienie mamy zapewnione. Będziemy mieszkać u Basi, mamy pokoik w piwnicy i łazienkę na wyłączność. Bajeczne warunki. Będę pracować na festynie ok. 4- 5 godzin, a w Norwegii spędzę 4 dni!
Tym samym spełni się moje największe marzenie, z resztą chyba większość miłośników podróżowania ma takie marzenie – workation, czyli jedziesz do pracy, a jednak na wakacje!
Wprost nie mogę w to uwierzyć, jakby tego było mało, wylot jest dokładnie w dniu moich urodzin. Czy można sobie wymarzyć piękniejszy prezent? Chyba Ktoś na Górze bardzo mnie lubi, skoro taką niespodziankę mi przygotował.
Rozmawiam teraz z Basią na temat organizacji, transportu sprzętu oraz rzeczy, które będą potrzebne. Poruszyłam m.in. temat ugotowania płynu do baniek. Basia pyta, czego mi potrzeba. Wymieniam rzeczy i na koniec dodaję, że jeszcze jakaś bańka 5-litrowa będzie potrzebna, aby przelać płyn. Basia na to, że musi kupić. Mówię, że nie trzeba kupować, że wystarczy taka duża butla po wodzie. A ona, że tu nikt nie ma takich rzeczy. Wszyscy piją wodę z kranu. Nie pomyślałam, że nawet takie rzeczy musimy dogadywać. Norwegia jest mega ekologiczna, uwielbiam ją za wodę z kranu, tani prąd, rybki, czyste powietrze, za to, że krowy według prawa muszą spać na materacach, za brak alkoholizmu, krajobrazy, zorzę, wieloryby i ech… co tu wymieniać. Wystarczy powiedzieć, że według badań to właśnie w Norwegii żyje się najlepiej. Jeśli kiedyś rząd naszego pięknego kraju zmusi mnie do szukania nowego miejsca na świecie, to wybiorę Norwegię. Dziwi mnie tylko wysoka zachorowalność na astmę wśród sportowców… Skąd to się bierze w takim zdrowym kraju, no sama nie wiem :P
Życie dało mi prezent, ale tylko dzięki temu, że miałam oczy otwarte i złapałam przechodzącą obok okazję. Mogłam pominąć to ogłoszenie wśród chaosu facebooka, mogłam również zniechęcić się formą ogłoszenia, z którego wynikało, że szukają zawodowców, mogłam zwyczajnie olać to ogłoszenie. Ale napisałam, wybrali mnie, Paweł leci ze mną.
Także nasza pierwsza podróż w tym roku (czy jedyna?) będzie właśnie do Trondheim. Może spotkamy tam jakieś trolle? ;)