Znacznie później przekonaliśmy się, że nasz hotel jest bardzo blisko przystanku autobusowego, ale skuszeni uroczymi uliczkami, stwierdziliśmy, że zamiast od razu pytać o poszukiwaną ulicę, spróbujemy sami się rozejrzeć. I tak z plecakami krążyliśmy po maleńkich uliczkach co chwila podziwiając piękne widoki.
Wreszcie postanowiliśmy jednak zapytać o drogę i wróciliśmy do miejsca gdzie zaczynaliśmy. Co ciekawe, kiedy podawałam nazwę ulicy, ludzie pytali o jaki hotel mi chodzi. Właściwie wystarczyło podać nazwę hotelu i wszyscy mieszkańcy wiedzieli gdzie nas kierować. Także takie są zalety małego państewka.
Hotel Joli uroczy, z cudownym widokiem na 3 wieże. Chwilę porozglądaliśmy się po hotelu i ruszamy na spacer. Wieczorne San Marino jest bardzo spokojne i niemalże puste. Sklepiki już zostały pozamykane, gdzieniegdzie możemy jeszcze zjeść kolację w restauracji. Spacerujemy do późna, podziwiając rozświetlone miasteczka w dole. Co prawda wieże miały zostać na kolejny dzień, ale nogi same nas prowadziły coraz wyżej. Dotarliśmy do dwóch pierwszych. Jutro jeszcze tu wrócimy odbyć pełen spacer po szczycie Monte Titano. Pierwsze wrażenia bardzo przyjemne, sprawdzimy jutro jak to jest z tymi tłumami turystów.