Noc Światyń - już sama nazwa brzmi intrygująco. W Warszawie po raz pierwszy odbyło się wyjątkowe wydarzenie. Kościoły i wspólnoty religijne otworzyły swoje drzwi dla wszystkich zainteresowanych, a stało się to dzięki kampanii „Bez nienawiści”. Celem było przybliżenie odwiedzającym prawd wiary, historii oraz znaczenia symboli. W każdym miejscu miał czekać przewodnik. Wszystko to jest bardzo interesujące, jednak mnie na Noc Świątyń przywiodło coś innego, mianowicie możliwość wejścia tam, gdzie normalnie nawet bym nie śmiała przypuszczać, że ktoś mnie wpuści.
Na wycieczkę wybrałam się z moją koleżanką, panowie postanowili cieszyć się swoim towarzystwem w domowym zaciszu. Bardzo jestem Agnieszce wdzięczna za to, że zechciała biegać ze mną po świątyniach, bo przecież jest wiele innych sposobów na spędzenie sobotniego wieczoru … Ale ona zgodziła się być moim dzielnym towarzyszem.
Czułam ogromne podekscytowanie i oczywiście chciałam wejść do każdego z 11 otwartych obiektów. Niestety okazało się to niemożliwe, ponieważ świątynie były otwarte jedynie 2 – 3 godziny każda.
Nasze zwiedzanie rozpoczęłyśmy od meczetu na ul. Bohaterów Września 23 o godzinie 18.00. Będąc w okolicy, zapytałam Agę, gdzie ten meczet. Kiedy spojrzałam w kierunku przez nią wskazanym zdębiałam. Każdy kto choć raz był w muzułmańskim kraju, nigdy by nie wpadł, że to ta srebrzysta, nowoczesna bryła, mieniąca się w słońcu to meczet. Zaskoczenie, lekkie rozczarowanie, przecież miało być egzotycznie. „A gdzie minaret?” „W Polsce nie wolno budować minaretów” – usłyszałam. W sumie racja, te poranne śpiewy dały w kość niejednemu turyście, a co dopiero mieszkańcowi. Po chwili przyglądania się dziwacznej budowli, stwierdziłam, że jednak mi się podoba. Tuż przy wejściu zostawiłyśmy obuwie, i na bosaka wkroczyłyśmy na niesamowicie miękki zielony dywan. Posłuchałyśmy prezentacji na temat Islamu, była poprowadzona przez muzułmanina, który co chwila wywoływał chichot wśród zebranych, ciekawie i zabawnie mówił. Myślę, że udostępniono niewielką część do zwiedzania, bo z zewnątrz budynek jest ogromny, a my widziałyśmy kilka pomieszczeń. W środku sale są przytulne, przestronne i jasne. Można było przez okno wyjść na taras, a w ostatniej salce czekała na nas niespodzianka, która po prostu podbiła moje serce: baklawa – UWIELBIAM! Niestety nie starczyło na dokładkę, może to i lepiej, bo nigdy bym stamtąd nie wyszła. Także już kolejnym osobom pozostały tylko daktyle. Największe zaskoczenie? Muzułmanki nie muszą nosić tych chust, część z nich chodzi ubrana zupełnie zwyczajnie. Czemu to robią? Nie wiem.
Z dworca zachodniego pojechałyśmy na Nowy Świat, na ulicę Foksal 8, do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Kościół wyglądał trochę jak sala wykładowa. Zadziwiła mnie interpretacja przykazania „Nie zabijaj”, również siebie, a zabijasz siebie np. pijąc alkohol, paląc itp… Coś w tym jest. Chociaż to dziwne uznać palenie papierosów za ciężki grzech. Jednakże tak się domyślam, że Adwentyści muszą być bardzo zdrową wspólnotą.
Stąd niedaleko miałyśmy do cerkwi grekokatolickiej na ul. Miodowej 16. Cerkiew niewielka, skromna, spodziewałam się kadzideł i purpury na ścianach, nie wiedzieć czemu właściwie. Rozejrzałyśmy się i postanowiłyśmy zdążyć do Cerkwi prawosławnej na ul. Solidarności 52, tuż obok stacji metra Dworzec Wileński. Niestety nie udało się, ale o ile dobrze zrozumiałam można ją zwiedzać, więc może jeszcze uda mi się tam kiedyś zajrzeć. Natomiast cerkiew wygląda pięknie w nocnym oświetleniu.
I ostatnia Świątynia to synagoga im. Nożyków na ul. Twardej 6. Przechodziłam wielokrotnie obok tego budynku, nigdy bym nie pomyślała, że nudny, szary, zniszczony prostopadłościan skrywa tak ciekawe i zadbane wnętrze. Tutaj, podobnie jak w meczecie również zebrało się wiele osób. Panowie musieli założyć mycki. Natomiast w żadnym z odwiedzanych miejsc nie doświadczyłam izolacji z powodu bycia kobietą, mogłam wejść wszędzie, gdzie była taka możliwość i nie musiałam nigdzie zakrywać głowy.
Po synagodze, a było już ok. 22.00, wszystkie obiekty były zamknięte. Byłam bardzo szczęśliwa, że udało nam się zwiedzić aż 4 świątynie.
Jestem bardzo ciekawa czy za rok inicjatywa się powtórzy. Mam nadzieję, że tak, bo chętnie bym zobaczyła tez pozostałe obiekty.