Geoblog.pl    pamar    Podróże    Poznając Polskę    Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie
Zwiń mapę
2015
02
maj

Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie

 
Polska
Polska, Kadzidłowo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1917 km
 
Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie, im. prof. Benedykta Dybowskiego znajduje się na terenie Puszczy Piskiej i zajmuje powierzchnię 100 ha. Można tu zobaczyć około 30 gatunków zwierząt, m.in. różne gatunki jeleni, orły, bociany czarne, bażanty, łosie, rysie i wilki. Nie jest to zwykłe zoo. Zwierzęta w większości trzymane są na wybiegach i tak oswojone z ludźmi, że do niektórych zagród można wejść i je karmić. Park prowadzi również prace nad reintrodukcją zagrożonych gatunków, np. kuraki leśne czy ryś nizinny. O tym, że zwierzętom jest dobrze, świadczy fakt, że wiele z nich się rozmnaża.

Z pewnością jest to miejsce nietuzinkowe. Podczas majówki postanowiliśmy wybrać się tam na jednodniową wycieczkę. W jedną stronę jechaliśmy ok. 3 – 4 godzin. Byłam bardzo podekscytowana. Już nie mogłam się doczekać karmienia sarenek. Po drodze kupiliśmy reklamówkę marchewek, chociaż nie byłam pewna, czy pozwolą nam je wnieść. Oczywiście później okazało się, że nie wolno karmić zwierząt własną karmą, należy kupić ją na miejscu. Bilet wstępu – 18 zł. Kiepskim pomysłem jest branie wózków dla dzieci, ponieważ na trasie jest 7 drabinek do pokonania, a miejscami teren jest podmokły i rodzice z wózkami mieli spory problem. Park można zwiedzać tylko z przewodnikiem, co jest świetnym pomysłem, ponieważ dowiedzieliśmy się wielu ciekawostek na temat zwierząt, co więcej, patrząc na to co się działo, bez jakiegoś nadzoru, zwierzęta prawdopodobnie zeszłyby na zawał. Niestety, nie wszyscy rodzice potrafili powiedzieć swoim dzieciom, że ganianie zwierząt , które nie mają dokąd uciec nie jest fajne. Byliśmy świadkami, jak przerażona mała sarenka uderzyła w siatkę, bo chłopcu zachciało się ją ganiać…

Bardzo się cieszyłam na tę wizytę, ale teraz już po zwiedzaniu, mam mieszane uczucia. Najpierw to co mi się nie podobało, żeby ten wpis zakończyć jednak miłym akcentem. Pierwszy problem to liczebność grupy. Byliśmy w majówce, więc chętnych było mnóstwo. Grupa była duża, przewodnik nie był w stanie zauważyć nagannego zachowania uczestników. Irytowało mnie zachowanie ludzi dużych i małych, którzy nie byli w stanie zrozumieć kilku zasad, nie oddalać się od grupy, nie ganiać zwierząt i nie straszyć ich. Mieliśmy niezwykłą okazję stać w jednym ogrodzeniu ze wspaniałym 1,5 – metrowym żurawiem. I byłby to idylliczny obrazek, gdyby dzieci go nie męczyły. To co jeszcze mi się nie podobało to rozmiar wolier dla ptaków. W Kadzidłowie są ogromne ptaki, a woliery dla nich były naprawdę niewielkich rozmiarów. Żal było patrzeć jak ogromny, wspaniały orzeł bielik próbuje rozłożyć skrzydła i polecieć chociaż kawałek. W Zoo w Warszawie klatki dla takich zwierząt są znacznie większe, a to przecież Kadzidłowo szczyci się warunkami zbliżonymi do naturalnych i dużymi zagrodami. W sumie ten widok strasznie mnie zabolał.

Ale trzeba też powiedzieć o tym co dobre. Wybiegi dla ssaków są rzeczywiście spore. Już na początku widzieliśmy jak stado jeleni szalało na polanie. Wyglądały pięknie. Wataha wilków swoją zagrodę miała w pięknym lesie sosnowym. Wspaniale wyglądały. Warto wspomnieć o niezwykłej historii jeleni milu, które zostały odkryte w XIX w. Chinach. Wyginęły wkrótce po odkryciu, na skutek wylewu rzeki Jangcy. Populację udało się odtworzyć, dzięki temu, że wcześniej 4 sztuki przewieziono do Europy. Obecnie nie występują na wolności, a stado w Kadzidłowie liczy 16 sztuk i jest największym w Europie. Tyle opowiedział nam przewodnik, z kolei wikipedia mówi, że jelenie zostały wytępione już w III w. n.e. i zachowały się jedynie w niewoli. Także tutaj ogromny plus dla Kadzidłowa, że dbają o zagrożone gatunki. Kolejny zagrożony wyginięciem gatunek to konie Przewalskiego, które na wolności żyją jedynie w Mongolii. Kadzidłowo wyhodowało również rasę spanieli, które są bardzo przyjazne innym zwierzętom. Suczka w Kadzidłowie odchowała m.in. rysia i wilka. Dowiedzieliśmy się również, że jeden z gatunków drapieżnych ptaków składa 2 jaja, z tymże jedno z nich wyrzuca. Opiekunowie starają się przechwycić jedno z jaj i oddać do inkubatora, a inkubatorem jest albo samiczka pawia albo duża kura. W ten sposób ratują zwierzęta, które w naturze nigdy by się nie narodziły. Bardzo zaciekawiło mnie też zjawisko imprintingu, spotykane u niektórych ptaków w Kadzidłowie. Pisklę, pierwszy obiekt, który zobaczy uzna za matkę. Może to być inny gatunek zwierzęcia, człowiek lub nawet samochodzik na sznurku. Poznaliśmy również rocznego Grzesia – łosia, który trafił do Kadzidłowa jako sierota, i który miał ten przywilej, że chodził sobie gdzie chciał, zamiast siedzieć w zagrodzie. Mieliśmy troszkę pecha, bo większość zwierzaków nie miała jeszcze albo już poroża. Nie wiem, kiedy się ono pojawia, ani co ile je gubią. I to co najfajniejsze: karmienie zwierzaków, ale tylko w zagrodzie, na którą zgodzi się przewodnik. W pierwszym momencie byłam troszkę rozczarowana, bo tylko osiołki chciały jeść. Sarny cały czas uciekały. Stwierdziliśmy, że pewnie to dlatego, że Kadzidłowo było bardzo oblegane tego dnia i zwierzaki nie były już głodne. Mimo wszystko postanowiłam spróbować spełnić moje marzenie. Odłączyłam się od grupy i powoli zaczęłam iść w stronę kilku saren. Na filmikach widać jak sarny same przychodzą i domagają się przekąsek, my jednak mieliśmy pecha. Tylko osiołki okazały się łasuchami. Pamiętając o tym, że tylko drapieżnik patrzy prosto w oczy spuściłam głowę i powoli szłam w stronę sarenek. Co chwila się zatrzymywałam i czekałam. W końcu jedna z nich się odważyła i moje malutkie marzenie się spełniło. Nigdy w życiu nie byłam tak blisko sarenki, ani tym bardziej jej nie karmiłam. Ech… szczęśliwa mogłam iść dalej. Mam swoją własną Wielką Piątkę zwierząt. Oprócz koni, po prostu jestem po uszy zakochana w pingwinach, guźcach, reniferach, psach husky i wilkach. I właśnie wataha wilków, składająca się z 10 osobników skradła moje serce. Ależ one są piękne!

Dwugodzinny spacer szybko dobiegła końca. Był to niezwykły dzień. Pogoda dopisała, spacer po wspaniałym zielonym terenie, pośród pięknych gatunków zwierząt, czas spędzony na łonie natury w bliskim kontakcie ze zwierzętami – naprawdę taki dzień ma ogromną szansę stać się wyjątkowym wydarzeniem. I byłoby idealnie, gdyby nie okropne zachowanie kilku osób, i gdyby tylko orzeł mógł rozłożyć swoje skrzydła…
Niemniej duży plus dla Parku za działalność na rzecz zagrożonych gatunków i za wspaniały pomysł stworzenia przyjaznej atmosfery między człowiekiem a zwierzęciem na łonie natury. Większość osób potrafi wykorzystać ten dar i obcować ze zwierzętami, tak aby czuły się komfortowo. I oby było nas coraz więcej.

A co najważniejsze, pierwszy raz byłam na Mazurach i muszę tam wrócić, bo jest pięknie!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
BoRa
BoRa - 2015-05-03 21:22
Fajna przygoda, myślę, że mamy podobne marzenia, też bym chciała zaskarbić sobie ufność sarenki.
Zjawisko imprintingu to super ciekawostka!
 
mamaMa
mamaMa - 2015-05-03 23:35
Dzikie zwierzeta...ujarzmione, udomowione, chronione. Ja tez zawsze mam w takich miejscach mieszane uczucia...Uratowane rasy sa jednak atutem, a wychowanie przyszlych pokolen lezy tez i w naszej mocy. Twoj wpis swiadczy o wielkiej milosci do zwierzakow:-)
 
zula
zula - 2015-05-04 06:44
Majowy wyjazd bardzo ciekawy ...a na Mazury koniecznie wracajcie.
 
vlak
vlak - 2015-05-05 18:10
Niezwykłe miejsce. Ciekawą postacią, choć słabo znaną, jest patron parku, Benedykt Dybowski, którego grób można obejrzeć na cm. Łyczakowskim we Lwowie. Profesor przeżył 97 lat, a jego imponujące osiągnięcia są w jakiejś części skutkiem przypadku, gdyż na Syberię, gdzie prowadził badania, trafił nie z własnej woli, lecz jako zesłaniec.
 
Eugene
Eugene - 2015-05-05 18:58
Przyjemnie w tym parku, a czy kozice i świstaki też były?
 
Pamar
Pamar - 2015-05-05 21:06
Bardzo kocham zwierzęta i dlatego zawsze mam dylemat, jak móc je podziwiać, nie robiąc im krzywdy. O ile sarenki rzeczywiście fajne maja wybiegi, o tyle orła najchętniej bym wypuściła.
Vlak, dzięki za super ciekawostkę, nie doczytałam o patronie o to jednak ważna postać.
Eugene, niestety nie było. Mogę je oglądać tylko u Ciebie na filmach :)
Pozdrawiam Was, towarzysze podróże :)
 
 
zwiedzili 23.5% świata (47 państw)
Zasoby: 412 wpisów412 1649 komentarzy1649 2618 zdjęć2618 62 pliki multimedialne62
 
Nasze podróżewięcej
07.11.2024 - 07.11.2024
 
 
29.03.2024 - 29.03.2024
 
 
15.03.2024 - 18.03.2024