Pierwsze zwiedzanie
Ratusza rozpoczyna się o 10.00. Musieliśmy zdążyć. Jeszcze przed przyjazdem spodziewałam się, że to będzie najciekawszy i być może najpiękniejszy ratusz jaki dane nam było i będzie zobaczyć. Nie rozczarowałam się. Ratusz można zwiedzać tylko z przewodnikiem, na szczęście. Polecam Stadshuset jako obowiązkowy punkt zwiedzania. Budowano go w latach 1911 – 1923. Architektem ratusza, dziedzińca i ogrodu jest Ragnar Östberg. Po wysłuchaniu opowieści pani przewodnik bardzo polubiliśmy tego artystę. Do zbudowania ratusza zużyto około 8 mln cegieł.
Zwiedzanie rozpoczynamy od
Sali Błękitnej, która jest ceglana. W zamyśle miała być otynkowana na niebiesko, jednak kiedy architekt zobaczył jak pięknie wyglądają ręcznie wyrabiane cegły, zmienił plany. W Sali wydawane są uroczyste przyjęcie. Najważniejsze z nich to kolacja wydawana na cześć laureatów Nagrody Nobla. W Sali znajdują się ogromne organy, które są wzorowane na średniowiecznych, jednak 10 tys. piszczałek łączy się z klawiaturą za pomocą bluetootha. Schody wybrała żona architekta, która uznała, że właśnie po nich schodzi się najwygodniej w sukni i wysokich obcasach. Jeszcze jedna ciekawostka to gwiazda na jednym z kwadratów na ścianie. Znajduje się w takim miejscu, że schodząc po schodach i patrząc na nią wygląda się najdostojniej.
Kolejny przystanek był w
Sali Konferencyjnej, gdzie obradują radni Sztokholmu. Największą uwagę przykuwa tutaj sufit, nawiązujący do chat Wikingów. Natomiast niechęć wzbudza baldachim i krzesło przewodniczącego, przypominające tron. Dzieje się tak, ponieważ kojarzy się Sztokholmczykom z monarchią, a w tej sali panuje demokracja i wszyscy obradujący powinni być równi. Na obrady może przyjść każdy, nawet obcokrajowiec, o ile zna szwedzki.
W
Ovalu znajdują się XVII – wieczne tapiserie. Tutaj w każdą sobotę udziela się ślubów cywilnych.
Dalej przechodzimy do
Galerii Książęcej. Jest to długa sala jadalna, z której rozciąga się piękny widok. Architekt, wiedząc, że ci, którzy siedzą tyłem do okien są poszkodowani, postanowił im to wynagrodzić i na ścianie zlecił namalować ten sam widok, który znajduje się za oknami. Na malowidle znajdują się drzewa, które pierwotnie architekt zamierzał posadzić. Jednak później zmienił zdanie,ale było już za późno dla ścian.
I wreszcie ostatnia sala. Najwspanialsza –
Sala Złota. To tutaj nobliści bawią się po spożytej kolacji. Sala jest wykonana z prawdziwego złota. Między maleńkie kawałki szkła wkładano folię z 23 karatowego złota. Tak powstały małe płytki, którymi wyłożone są ściany. Zużyto 18 mln kawałków mozaiki. Na ozdobienie całej sali potrzeba było jedynie 10 kg złota. Do sali wchodzi się przez miedziane drzwi, których każde skrzydło waży tonę. Paweł zapytał pilnującego nas pana czy może je przesunąć. Mechanizm sprawił, że mógł jedną ręką pchnąć ciężar małego samochodu.
Naprzeciwko wejścia całą ścianę zajmuje niezwykła, symboliczna ilustracja królowej jeziora Melar, która siedzi między światem wschodu i zachodu, a na kolanach trzyma najważniejsze budowle Sztokholmu. Mozaika nie jest zbyt lubiana przez mieszkańców, bo wizerunek nie należy do najładniejszych, ale na pewno jest bardzo ciekawa. Nad drzwiami znajduje mała mozaika, której bohaterowie mają ucięte głowy. Stało się tak, ponieważ architekt źle wyliczył sufit. Miał na to wytłumaczenie, jakoby ucięta głowa miała coś symbolizować, ale niestety nie udało nam się zrozumieć co. Może ktoś kiedyś napisze o tym na geoblogu? W sezonie letnim można wdrapać się na wieżę. My niestety nie mieliśmy tej szansy.
Na zakończenie zwiedzania zeszliśmy po schodach patrząc na gwiazdę, znajdującą się na ścianie. Wyprostowana sylwetka, podniesiona broda, dumne spojrzenie – to rzeczywiści działa. :)
Wstęp do ratusza – 100 SEK