Wrocław słynie nie tylko z krasnali, ale również z niezliczonej ilości mostów i fontann. Spacerując uroczymi uliczkami, przechodząc w wyspy na wyspę, wciąż zachwycaliśmy się Wrocławiem. Pogoda była kapryśna. Słońce i deszcz na zmianę.
Tym razem nie udało nam się dotrzeć do jednych z najważniejszych punktów Wrocławia, czyli do Ogrodu Japońskiego i Fontanny, ale za to odwiedziliśmy Panoramę Racławicką. Bilety wydawane są na konkretną godzinę. My kupując bilety około 15-tej, pierwsze wolne terminy były następnego dnia o 10.30. Panoramę Racławicką wraz z pomocnikami malowali Jan Styka i Wojciech Kossak przez 8 miesięcy. Ogromne malowidło o wymiarach 114x 15 m przedstawia zwycięską bitwę pod Racławicami (4.04.1794 r.), gdzie wojskami powstańczymi dowodził Tadeusz Kościuszko, a armią rosyjską – Aleksander Tormasow. Malarstwo panoramiczne to nie tylko ogromny obraz, który otacza widza dookoła, ale również sztuczny teren, specjalne oświetlenie i rekwizyty, które sprawiają, że trudno odróżnić gdzie kończy się obraz, a zaczyna sztuczne podłoże. Wszystko to sprawia, że stajemy w samym sercu przedstawianej sceny. Obraz sięga widza, a świetny komentarz buduje napięcie. Do tego mini muzeum przedstawiające stroje wojsk walczących pod Racławicami.
Tuż przy Panoramie znajduje się park, a w nim Pomnik, który poruszył nas jak żaden inny dotąd widziany. Oboje z Pawłem mieliśmy gęsią skórkę, gdy go zobaczyliśmy. Pomnik Ofiar Katynia utworzono z kostki granitowej. Liczba kostek odpowiada liczbie pomordowanych – ponad 22 tysiące. Matka – Ojczyzna tuli do siebie ciało mężczyzny, który ma związane ręce i dziurę z tyłu głowy. Z rozpaczą patrzy w oczy Anioła Śmierci. Anioł ze smutkiem pochyla nad nimi głowę, trzymając w ręku miecz z gwiazdą NKWD. Autor pomnika – Tadeusz Tchórzewski to prawdziwy geniusz. Emocje, jakie się malują na twarzach postaci są wręcz namacalne.
Długo jeszcze byliśmy pod wrażeniem pomnika.
Zarówno w dzień jak i wieczorem mnóstwo czasu spędziliśmy błąkając się po Starym Mieście. A jest co podziwiać: piękna fontanna – która zdaniem niektórych nie pasuje do tego miejsca, ale mnie się podoba :) Piwnica Świdnicka, której ślady działalności pochodzą z 1303 roku. Wystrój doskonale oddaje klimat piwniczny (poza częścią kawiarnianą). Tutaj gościły takie osobistości jak: Chopin, Goethe, Słowacki i wielu innych. Nad wejściem płaskorzeźby pijanego, aczkolwiek wielce zadowolonego z siebie chłopa, i jego żony, czekającej z trzewikiem w dłoni.
Warto zajrzeć na ulicę Jatki, chociaż trudno ją znaleźć, ponieważ jest maleńka. W XIV wieku były tu kramy mięsne, obecnie uliczka jest urocza, a o dawnej działalności przypomina jedyny w Polsce pomnik zwierząt rzeźnych – choć dziwnie to brzmi, to zwierzaki całkiem udane…
Wśród miejsc, które należy odwiedzić we Wrocławiu jest wspaniale odnowiony Dworzec. Na peronie 3 znajduje się tablica, upamiętniająca śmierć aktora – Zbyszka Cybulskiego, który zginął wskakując z tego peronu do pociągu.
Wdrapaliśmy się jeszcze na wieżę Katedry Św. Jana Chrzciciela, aby podziwiać panoramę.
I wreszcie na deser – dosłownie – najlepsze na świecie lody! Nie można ich przegapić! Kolejka jest ogromna, nie wiem ile ludzie stoją po południu, bo my poszliśmy tam zaraz po śniadaniu i uniknęliśmy tej przerażającej kolejki. Ten smak kopca kreta czy zielonego jabłuszka…. Mhmmmm …. Wrocław już zawsze będzie smakował lodami.