Spod ziemi postanowiliśmy zbliżyć się do nieba. Tuż obok wyjścia z jaskini zaczęliśmy nasz spacer na
Puste.
Szlak pokonuje się dzięki serpentynom wijącym się po stromym zboczu. Idąc za niebieskimi znakami, trasa jest w miarę łatwa, choć zakręty mogą sprawiać pewne trudności, zwłaszcza przy obolałych mięśniach. W wielu miejscach turyści wydeptali tzw. „skróty”, które teoretycznie powinny przyspieszyć wejście bądź zejście. Ale tylko teoretycznie... Często mieliśmy poważne problemy z określeniem, którędy wiedzie szlak, ponieważ zdawać by się mogło, że skróty są częściej używane niż szlak. Aczkolwiek coś mi mówiło, że te wyżłobione ścieżki, to nie od drepczących stóp powstały, a raczej od ślizgających się bezwładnie tyłków, które nie spodziewały się takiej stromizny. No coż... Skróty w górach to raczej nie jest najlepszy pomysł :P
Po pierwszym stromym etapie, który prowadził przez las, mogliśmy chwilę odpocząć idąc łagodnym grzbietem przez uroczą polanę. Ostatni etap był najpiękniejszy. Trawiasty stok umożliwiał podziwianie panoramy Niskich Tatr. To właśnie tutaj najczęściej przystawaliśmy, wciąż zaskoczeni wspaniałymi widokami. Pogoda była piękna, słońce mocno świeciło a na nasze głowy z pojedynczych, iglastych drzew spadał śnieg. Dodatkowo poziom adrenaliny podnosił widok stromizny. Dużo przyjemniej patrzyło się w dal niż w dół pod nogi.
Przysiedliśmy w najwyższym punkcie i odpoczywaliśmy. Było pięknie. Gdybyśmy dalej poszli szlakiem, zaczęlibyśmy łagodnie schodzić w dół, aż doszlibyśmy do parkingu pod Jaskinią Wolności. My jednak zdecydowaliśmy się zawrócić, ponieważ chcieliśmy zdążyć na kolację i nie mieliśmy odpowiedniego obuwia, które mogłoby być konieczne na podmokłym odcinku szlaku w dolinie Wywieranie.
Spacer był niezwykle przyjemny, choć męczący. Podziwialiśmy nie tylko wspaniałe widoki, ale również niezwykłą tatrzańską roślinność wraz z maleńkimi, kolorowymi kwiatami.