Wreszcie dojechaliśmy do ostatniego z parków, jaki dane nam było zobaczyć –
Tsavo West.
Tsavo zasłynęło z dwóch lwów ludojadów, które w 1898 roku pożerały robotników, budujących kolej. Lwy zostały w końcu zabite, a ich skóry i czaszki sprzedano do Muzeum w Chicago, gdzie zostały wypchane i wystawione na pokaz. Historię lwów z Tsavo wykorzystano do filmu
Duch i Mrok.
Tsavo jest niezwykle malowniczym parkiem charakteryzującym się glebą laterytową, wzgórzami, wysoką i gęstą roślinnością typu busz, oraz olbrzymimi baobabami. Wszystko to wygląda pięknie, jednak bardzo utrudnia obserwację zwierząt.
W tym miejscu należy wspomnieć o słoniach z Tsavo. Z uwagi na wysoką roślinność bardzo łatwo jest ukryć się kłusownikom, dlatego bardzo długo zwalczano tu ten proceder. Słonie mają doskonałą pamięć i dlatego doskonale kojarzą dźwięk samochodu i człowieka, z tym jak zamordowano ich matkę. Kierowcy unikają starych samców słoni, ponieważ zdarzają się ataki tych zwierząt na samochody.
Lunch zjedliśmy w lodgy, w której mieliśmy spędzić ostatnią noc – Ngulia Lodge. 139 $ za pokój dla dwóch osób. Na koniec naszej podróży mieliśmy pokój, szwedzki stół z ogromną ilością pysznego jedzenia i prąd przez całą noc. Zaczynamy powrót do cywilizacji. Z balkonu piękny widok na Tsavo, a wokół hotelu biegały dość duże gryzonie – góralki.
O 16.00 wyruszyliśmy na popołudniowe safari. Zwierzaków za wiele nie wypatrzyliśmy. Ale widoki wynagradzały rzadko spotykane zwierzęta.
Kiedy dojechaliśmy do lodgy, panowało wielkie poruszenie. Na specjalnej konstrukcji obok restauracji wywieszono mięso dla lamparta, który właśnie się pojawił. Dwa reflektory delikatnie oświetlały miejsce posiłku. Obok lamparta znajdował się wodopój, do którego przychodzą słonie, bawoły i inne zwierzęta. Tym razem przyszedł samiec koba śniadego, wkrótce pojawił się drugi lampart, który próbował upolować koba, bezskutecznie. Następnymi gośćmi były bawoły oraz hieny, zbierające to co upadło lampartowi. Nie ruszając się z lodgy można zobaczyć samą śmietankę dzikiej Afryki.
Na terenie żadnego parku nie wolno dokarmiać dzikich zwierząt. W jaki sposób lodga dogadała się ze strażnikami Tsavo można się jedynie domyślać. I chociaż bardzo mi się nie podobają takie praktyki i nie powinno tak być i wiem, że powinna zbojkotować całe to przedstawienie, .....ale nie mogłam… Nie potrafiłam oderwać oczu od lamparta. Był tak hipnotyzująco piękny, że nie ruszyłam się z miejsca, dopóki sam nie oddalił się dostojnym, skradającym się krokiem. Jego miejsce zajął ten, który rzucił się za kobem. Był troszkę mniejszy i szczuplejszy. Siedzieliśmy do końca, aż wszystkie zwierzęta łącznie z hienami nie zniknęły w ciemnościach.
I tak oto w warunkach sztucznie stworzonych przez człowieka mieliśmy okazję podziwiać niezwykły spektakl natury. Cudownie było patrzeć jak lampart i hieny skradają się, rzucając bystre, dzikie spojrzenia, a kob czujnie rozglądał się dookoła i bezszelestnie uciekał.
Zwierzęta w zoo chociaż nakarmione i trzymane w dobrych warunkach nigdy się tak nie zachowują, ich instynkty zostały stłumione, nie walczą o przetrwanie, wylegają się cały dzień i czują się bezpieczne. Dzikie zwierzęta są piękne, smukłe, umięśnione, bo tylko najsilniejsi mogą przetrwać. Niesamowity widok…
Po obfitej kolacji zapadliśmy w mocny sen. Rano dowiedzieliśmy się, że w nocy widać było błyskawice nad wzgórzami, a małe słoniątko hałasowało pod balkonem. Niestety nic nie słyszałam. Nie wiem, czy to klimat, czy silne emocje, ale każdej nocy sen przychodził szybko i był bardzo mocny. Nic mnie nie budziło, ani małpy skaczące po dachu w Lake Manyara, ani zebry galopujące tuż przy namiocie w Serengeti, ani ryczące słoniątko pod balkonem w Tsavo. Zupełnie nic nie było w stanie mnie obudzić, a szkoda…