Po safari w Amboseli wyruszyliśmy w stronę Parku Tsavo West. Po drodze zatrzymaliśmy się na krótki postój przy zastygłym wylewie czarnej lawy – Shaitani (w jęz. suahili – szatan).
Kolejny przystanek był w oazie otaczającej źródełka Mzima. Tam odbyliśmy spacer w towarzystwie uzbrojonego strażnika. Ze skał wypływa krystalicznie czysta woda, która pochodzi z Kilimandżaro. Dalej tworzą się dwa źródełka. W pierwszym źródełku w 1986 roku wybudowano chatkę, szumnie nazwaną podwodnym obserwatorium. Jej przeznaczeniem było umożliwienie zachłannym turystom obserwację hipopotamów. Jednak tuż po wybudowaniu, hipcie przeniosły się do drugiego źródełka. Spryciarze. Tym razem dano im spokój.
Co prawda nam nie było dane, ale można spotkać tu sporo krokodyli. Zwierzaki mają tu prawdziwy raj. Dzięki wysokim drzewom panuje przyjemny chłód, a wody nigdy nie brakuje.
Zobaczyliśmy również drzewo, którego liście, tubylcy używają do czyszczenia zębów. Liście tego drzewa wchodzą w skład naszych past do zębów.
Warto odbyć ten półgodzinny spacer. Daje wytchnienie po całodziennej jeździe samochodem i pozwala złapać świeżego i rześkiego powietrza. Szum wody i śpiew ptaków przyciąga i nie pozwala odejść. Magiczne miejsce.