Geoblog.pl    pamar    Podróże    Kenia i Tanzania 2013 - Spotkanie z dziką Afryką    Niezwykłe, choć niebezpieczne przygody w Ngorongoro
Zwiń mapę
2013
06
lis

Niezwykłe, choć niebezpieczne przygody w Ngorongoro

 
Tanzania
Tanzania, Ngorongoro Crater
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7259 km
 
Krater Ngorongoro jest pozostałością wulkanu, który wysokością był podobny do Kilimandżaro. Ok. 2 -3 mln lat temu jego podstawa nie utrzymała ciężaru i wulkan zapadł się, pozostawiając tylko kalderę, którą możemy dziś podziwiać. Jest to szósta największa kaldera na świecie i największa mająca ścianę bez pęknięć. Ngorongoro znajduje się na wysokości 1800 m.n.p.m., więc jest nieco chłodniej i powietrze jest bardziej rześkie. Jego średnica wynosi blisko 20 km, głębokość – 600 m, a powierzchnia jaką zajmuje to ponad 312 km2, chociaż spotkałam się z różnymi danymi. Nazwa ponoć wywodzi się od typowej misy masajskiej.
W 1979 roku Rezerwat Ngorongoro został wpisany na listę UNESCO.
Drogę to Ngorongoro umilały nam spacerujące żyrafy, które można spotkać tylko na obrzeżach krateru. Ani żyrafy, ani impale nigdy nie schodzą na dno krateru, nikt nie wie czemu.
Na dno prowadzi droga wybudowana w roku 1959 długości 3200 metrów, po której mogą poruszać się jedynie pojazdy z napędem na cztery koła, posiadające specjalne pozwolenie.

Kiedy rozpoczęliśmy zjazd w dół, kierowca nagle zatrzymał się. Stwierdził, że coś jest nie tak z przednim lewym kołem. Okazało się, że opona jest łysa i nie ma przyczepności. Dalszy zjazd był niemożliwy. Rozpoczęła się skomplikowana procedura wymiany koła na zboczu. Po wymianie chyba jeszcze coś nie działało, ponieważ nie pozwolił nam wsiąść. I chociaż był to teren Parku, czyli absolutny zakaz wysiadania z pojazdów, musieliśmy kawałek przejść piechotą. Dreszczyk emocji zapewnił nam mały, jadowity skorpion. Na szczęście szybko uciekł. Kiedy już kierowca upewnił się, że wszystko jest ok mogliśmy kontynuować podróż.

Wśród licznych zwierząt szczególną rolę odegrały widoczne w oddali flamingi i w jeszcze większej oddali 2 nosorożce. Dla mnie to były dwie czarne kropki, które równie dobrze mogłyby być drzewami. Dopiero na dużym zoomie można było dostrzec zarys nosorożca. Tym sposobem mieliśmy zaliczoną Wielką Piątkę, chociaż niezbyt satysfakcjonująco. Lampart i nosorożec nie chciały nam się pokazać w pełnej krasie.

Na lunch zatrzymaliśmy w wyznaczonym miejscu piknikowym przy jeziorku w niezwykle malowniczym miejscu. Obok nas jakaś para turystów rozłożyła sobie stolik, wino, jedzonko… bardzo romantycznie. Rozpoczęliśmy posiłek na świeżym powietrzu, podziwiając jezioro i otaczającą go zieleń, gdy nagle na niebie pojawiły się drapieżne kanie, które zaczęły pikować wprost na naszą grupę. W popłochu zabrałam nasze lunch boxy i uciekłam do samochodu. Paweł z kolei zasłaniał aparat, aby nie pomyślały, że to jedzenie. Wolelibyśmy stracić bagaże niż aparat. Przyznam się, że to był drugi moment kiedy naprawdę się przestraszyłam. Pierwszy raz bałam się kiedy dowiedziałam się o kobrze, wypoczywającej na ścieżce w lodgy w Serengeti. Już jedząc na spokojnie w samochodzie, obserwowałam jak kanie krążą nad samochodami i co chwilę nurkują w kierunku ziemi. Paweł natomiast mógł bezpiecznie przez otwarty dach robić zdjęcia. Niemniej po skończonym posiłku z duszą na ramieniu i patrząc w niebo pobiegłam do toalety. Kanie wyglądały pięknie, choć przerażająco, a ich wzrok paraliżował. Gdyby wzięła mnie na cel, jestem pewna, że nie drgnęłabym. Kanie przerażały, ale jednocześnie fascynowały swoim wzrokiem, pięknym szybowaniem i gwałtownym, nagłym pikowaniem. Po raz kolejny dotkliwie poczułam, że jestem na terenie zwierząt, to one tu ustalają warunki i dlatego na ich terenie mam grzecznie siedzieć w samochodzie, nawet w wyznaczonych miejscach piknikowych.
Wyjeżdżając z krateru napotkaliśmy śpiące lwy. To bardzo częsty widok. To co mieliśmy szczęście zobaczyć w Serengeti należy do rzadkości. Dlatego dawniej kierowcy mieli przy sobie płytę CD z odgłosami ryczącego lwa. Na ten dźwięk lwy zawsze się budziły i rozglądały. Na szczęście zostało to surowo zakazane, ponieważ lwy były zbyt często niepokojone i nie mogły wypocząć, a wszystko po to, żeby turysta zrobił sobie zdjęcie! Początkowo szeptaliśmy, żeby ich nie zbudzić. Zupełnie bez sensu, ponieważ nawet warkot samochodu ich nie ruszał. Już mieliśmy odjeżdżać gdy jeden z lwów przebudził się, rozejrzał leniwie, pięknie zapozował i zapadł w błogi sen.

Kiedy słońce zbliżało się ku zachodowi, a zachodzi tutaj w ciągu kilku minut, rozpoczęliśmy podjazd w kierunku krawędzi Ngorongoro. Mniej więcej za połową drogi kierowca roześmiał się nerwowo i stwierdził, że chyba filtr mu się zapchał…. Yhy…. Ja znawcą samochodów nie jestem, ale coś mi mówiło, że to bardzo, bardzo źle… Samochód wolniutko pojechał jeszcze kawałek, aż w końcu prychając i wzdychają zatrzymał się zupełnie. Ngorongoro spowiła gęsta mgła, słońce zachodziło coraz bardziej, a my mieliśmy jeszcze kawałek do bramy Parku. Tam już czekał na nas drugi kierowca, który miał nas bezpiecznie zawieść do lodgy. Niestety było już po 18.00 i strażnicy nie wpuszczali na teren Parku. Tymczasem podjechał inny dżip. spieszący w kierunku bramy. Kierowcy porozmawiali chwilę w suahili. Myśleliśmy, że być może weźmie nas na hol. Jednak nasz wybawiciel podjechał z tyłu i zaczął pchać nas do najbliższego wzniesienia. Kreatywność lokalnych nie zna granic. Wkrótce było już z górki, więc samochód z prędkością 10km/h toczył się powoli w stronę bramy. Żartując sobie jakie to mamy przygody, zrelaksowani wyczekiwaliśmy bramy. Po chwili znów stanęliśmy. Złapaliśmy czwartą gumę w przednim lewym kole, coś pechowa ta strona. Hm… dżip miał dwa zapasowe koła, tylko, że w tym momencie jedno było przebite, a drugie łyse… Cóż było robić. Tylne, dobre koło poszło na przód, a łysa opona na tył. Cała ta procedura trwała bardzo długo. Zrobiło się już zupełnie ciemno, mgła była gęsta jak mleko, deszcz zaczynał mżyć, a my staliśmy na terenie Parku, gdzie dookoła mogły się czaić i z pewnością czaiły dzikie zwierzęta. Za radą pilota zachowywaliśmy się bardzo głośno. Tak naprawdę żadne z nas nie uświadamiało sobie, w jakiej niebezpiecznej sytuacji jesteśmy. Wszyscy byli niezwykle rozemocjonowani tym, że mamy takie przygody, i że jako nieliczni możemy stanąć stopami w niedozwolonym miejscu. Radości nie było końca.

Wreszcie udało się dotrzeć do bramy po 19.00. Było już zupełnie ciemno i na dobre się rozpadało. Po takim emocjonującym dniu kolacja smakowała wybornie. Nasza lodga nazywała się Crater Forest Tended Lodge i wg strony internetowej kosztowała 205 $ za noc za dwuosobowy namiot. W namiotach nie było moskitiery, ponieważ tutaj komary nie docierały, natomiast można było poprosić o rozpalenie w kominku, nocą robiło się dość chłodno. My nie skorzystaliśmy. Po wybiciu wszystkich ogromnych pająków szybko zasnęliśmy.




 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (23)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2013-11-19 20:30
Dla mnie pajaki to okropienstwo.Tez bym wszystkie wybila.A jadowite byly ?
 
pamar
pamar - 2013-11-19 20:33
Na szczęście nie mieliśmy okazji sprawdzić :)
Jeden był prawie tak duży jak pięść. Wcale nie tak łatwo go zabić, a moskitier nie było. Brrr...
 
mirka66
mirka66 - 2013-11-19 20:46
Fajne zdjecia,szczegolnie te z kraterem.
 
zula
zula - 2013-11-20 07:11
Dzie pełen atrakcji a opisałaś tak ,że chwilami ciarki przechodziły i te pająki .Podziwiam i ...nie zazdroszę- bałabym się czyli zula na czarnym lądzie mało realne!
Zdjęcia piękne obrazują wspaniale cały dzień!
 
pamar
pamar - 2013-11-22 22:18
Tylko nocą było trochę strasznie, ale za to w dzień widzieliśmy piękne zwierzaki, które w nocy straszyły :)
 
 
zwiedzili 23% świata (46 państw)
Zasoby: 402 wpisy402 1623 komentarze1623 2552 zdjęcia2552 62 pliki multimedialne62
 
Nasze podróżewięcej
29.03.2024 - 29.03.2024
 
 
15.03.2024 - 16.03.2024
 
 
19.01.2024 - 21.01.2024