Geoblog.pl    pamar    Podróże    Słowacja - spotkanie z Misiem 2014    O tym, jak aura zmienia plany
Zwiń mapę
2014
02
maj

O tym, jak aura zmienia plany

 
Słowacja
Słowacja, Holy Vrch
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 395 km
 
Przyroda zawsze jest piękna,
Nawet we łzach


Przed każdą podróżą mam jakieś marzenie – cel, którego osiągnięcia sprawia, że uznaję podróż za spełnioną, idealną, piękną. Tym razem zamarzyło mi się zobaczenie po raz pierwszy w życiu kozic lub świstaków. Wiedziałam, że jest duże prawdopodobieństwo, że moje marzenie się spełni. Eugene poradził mi, abyśmy spróbowali zdobyć Baraniec, który znajduje się w naszej okolicy. Mierzy on 2185 m. n.p.n., więc wysokogórski klimat sprzyja spotkaniu zwierzaków. Pełni wiary w naszą kondycję postanowiliśmy zmierzyć się z tym szczytem.

Zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy do Żarskiej Doliny, skąd chcieliśmy zdobyć Baraniec. Niestety pogoda miała wobec nas inne plany.

Początkowo szło się bardzo miło. Pogoda dopisywała, a naszym największym zmartwieniem były obolałe mięśnie po wczorajszych zawodach. Szlak do łatwych nie należał, choć moje nogi nie były obiektywne. Jednak krok za krokiem, w ślimaczym tempie wspinaliśmy się coraz wyżej. Mniej więcej po godzinie wydostaliśmy się z lasu i mogliśmy cieszyć się pięknymi widokami. Znad pasma kosodrzewiny podziwialiśmy panoramę Liptowa, z jego charakterystycznym Jeziorem Liptowskim. Ja dostałam nowy zastrzyk sił. Pełna nadziei rozglądałam się w poszukiwaniu górskich kozic. Patrząc na zbocza porośnięte skarłowaciałą roślinnością wiedziałam, że gdzieś tam są i że to tylko kwestia czasu kiedy je dostrzeżemy. Wkrótce osiągnęliśmy pierwszy szczyt Goły Wierch , czyli Holy Vrch – 1723 m. n.p.m. Do Barańca zostały 2 godz., moim tempem pewnie 3 :P

Ruszyliśmy ochoczo dalej. I już po chwili zaczęliśmy szaleńczo zbiegać w dół. Grzmoty były tak głośne jakby pioruny waliły tuż nad naszymi głowami. Z nieba zaczęły spadać grube krople deszczu. I chociaż nadal było ciepło, a zbiegając widzieliśmy pięknie osłoneczniony Liptów, to burza nadchodziła nieuchronnie. Nie jesteśmy doświadczonymi turystami górskimi, więc nie byliśmy w stanie przewidzieć jak groźna może być burza, czy rozpęta się tuż nad nami, czy też przejdzie bokiem, nie wyrządzając nam żadnej szkody. Dlatego przez godzinę biegliśmy w dół. Kiedy tylko próbowałam przystanąć, żeby złapać tchu, złośliwa aura straszyła nas kolejnymi ogłuszającymi grzmotami. Wreszcie uciekliśmy burzy. Niebo pięknie się rozpogodziło i ponownie mogliśmy poruszać się spacerkiem. Po raz pierwszy w życiu nogi dosłownie uginały się pode mną. Mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Kiedy stawiałam stopę na ziemi, nagle leciałam w dół, ponieważ noga nie była w stanie utrzymać ciężaru mojego ciała. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś podobnego. Ostatnie pół godziny schodziłam wspierając się na znalezionym kiju, ponieważ w prawej nodze miałam takie skurcze, że nie mogłam schodzić. Szok! Zawsze mi się wydawało, że mam niezłą kondycję, tymczasem góra bardzo szybko wyśmiała moje wyobrażenia.

Oboje z Pawłem czuliśmy się trochę rozczarowani tym, że nie zobaczyliśmy zwierzaków. Jednak nie żałowaliśmy, że zawróciliśmy. Nie wiemy jak dalej sytuacja by się potoczyła. Co straciliśmy? Nie wiemy… Mnie natomiast bardziej martwił stan moich nóg. Bałam się, że zakwasy skutecznie zepsują mi resztę wyjazdu. Do mięśni, które bolały po zawodach doszły potworne bóle przedniej części ud od zbiegania w dół. Byłam przerażona tym, że przerost moich ambicji uniemożliwi mi aktywne spędzanie kolejnych dni! Ale za to jaki sen przyszedł po całym dniu… mmmm…. Bosssski… Myślę, że właśnie po to człowiek się męczy - żeby poczuć jak cudownie smakuje odpoczynek…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (7)
DODAJ KOMENTARZ
Eugene
Eugene - 2014-05-09 23:38
Świetnie opisałaś waszą wycieczkę i dobrze zrobiliście że się wycofaliście. Ja przeżyłem burzę pod Świnicą, piorun walnął 50 m ode mnie., groza!
Piękne zdjęcia. Kozicy nie było ale była jaszczurka.
 
pamar
pamar - 2014-05-09 23:44
Wow... to musiało być przerażające...
Nas najbardziej zaskoczyło to, że kiedy my w popłochu zbiegaliśmy, to inni turyści dalej wchodzili w góry. Nie wiedzieliśmy czy to doświadczenie nimi kieruje czy lekkomyślność. No ale skoro taki wytrwały miłośnik gór mówi nam, że dobrze zrobiliśmy to tak jest :)
Pozdrawiam :)
 
zula
zula - 2014-05-10 06:56
Fantastycznie opisałaś przeżycia z wędrówki.
... z naturą nie ma co igrać !
Podobaja mi się zdjęcia.
Do dzisiaj mam w pamięci pierwszą trudną wędrówkę przez Przełęcz Kondracką - strach i wielki respekt do gór pozostał.
pozdrawiam
 
Mirka66
Mirka66 - 2014-05-10 09:02
A ja mowie,ze nie ma tego zlego coby na dobre nie wyszlo.:) Pozdrawiam goraco.
 
BoRa
BoRa - 2014-05-10 21:13
Zobaczyć świstaki, kozice - ho ho, ale ambitny cel ! Trzymam kciuki żebyście je ujrzeli. Nam tylko raz udało mi sie zobaczyć świstaka, w drodze na Rysy ale... gdyby nie znajomi, którzy mi go wskazali wcale bym go nie dojrzała, a stał całkiem blisko mnie. To takie płochliwe zwierzątko, że nie dało się sfotografować.

PS Mam nadzieję że zakwasy leczone były w leczniczych wodach termalnych. Czekam na dalsze wpisy.
 
mamaMa
mamaMa - 2014-05-11 15:46
Przygoda, ze hej, a po latach ten bol wspomina sie nawet z przyjemnoscia;-)
 
pamar
pamar - 2014-05-16 11:41
To prawda, nawet już teraz wiem, że te trudności dodały smaczku naszej wycieczce :)
 
 
zwiedzili 23.5% świata (47 państw)
Zasoby: 412 wpisów412 1649 komentarzy1649 2618 zdjęć2618 62 pliki multimedialne62
 
Nasze podróżewięcej
07.11.2024 - 07.11.2024
 
 
29.03.2024 - 29.03.2024
 
 
15.03.2024 - 18.03.2024