Paryż przyniósł rozczarowanie. Być może to wina pogody, być może zwiedzania w biegu z wycieczką, która ciągle się gubiła, a być może po prostu zbyt duże oczekiwania.
Paryż zwiedzaliśmy po noclegu w hotelu i francuskim słodkim śniadaniu, więc byliśmy wypoczęci. Pogoda była okropna, na co zupełnie nie byłam przygotowana. Przecież w środku lata jechałam do słonecznej Hiszpanii! Któż mógł przypuszczać, że będą mi potrzebne ciepłe ubrania. Pierwsza nauczka na kolejne wyprawy! Teraz nawet jak będę jechała na równik to wezmę polar :)
Swoją nieroztropną decyzję przy pakowaniu zapłaciłam tym, że zwiedzałam europejską stolicę mody w dresach Pawła i ślicznym błękitnym sweterku na guziki :)
Bardzo źle nam się zwiedzało to miasto, niestety... Pilotowi zależało, żeby zaliczyć wszystkie punkty programu, niestety cieżko było, jeśli nagle okazywało się, że zgubiło się 16 osób, ponieważ byli pochłonięci fotografowaniem nie tego Łuku co potrzeba, heh.... :P
Notre Dame jakoś nie oszałamiało, Pola Elizejskie okazały się piaszczystą drogą ze zwykłą fontanną na środku, Sarbona jakaś taka mało "wielka" a Paryżanie nie nosili beretów ani stylowego szaliczka czy chociażby bluzki w paski i nie biegali z pędzlem i paletą. Hm...
Ale za to znaleźliśmy na Łuku Triumfalnym (tym właściwym) nazwy polskich miejscowości a po dwóch godzinach stania w kolejce udało nam się wjechać na Wieżę Eifflea ( i to tylko dzięki temu, że weszliśmy w środek kolejki, gdzie stali nasi znajomi z wycieczki ;)
Z całej naszej 60 - osobowej wycieczki na Wieżę wjechało może kilkanaście osób. Kiedy wreszcie wróciliśmy do autokaru reszta nie była zbyt zadowolona, ponieważ musieli na nas czekać kilka godzin. Ale my po prostu musieliśmy tam być.
Wynagrodzeniem dla całego dnia była chwila, kiedy patrzyliśmy na wieczorny, deszczowy Paryż, a Wieża rozbłysnęła milionami światełek. Byliśmy zachwyceni. Dzięki tej chwili, stwierdzam, że nawet fajny ten Paryż, pewnie pogoda zawiniła złemu wrażeniu :)